Japonia – kraj kwitnącej wiśni, gejsz, tradycji i nieosiągalnego w Europie orientu. Tak to państwo postrzega większość z nas. Fascynacja Japonią i jej kulturą wzrasta przyciągając rzesze turystów. Czy rzeczywiście jest ona legendarnym krajem, jaki sobie wyobrażamy? O tym przekonała się Beata Pawlikowska w trakcie jednej ze swoich podróży.
Japonia w oczach Blondynki jawi się krajem niezwykle smutnym, gdzie każdy mieszkaniec jest jedynie nieistotnym pionkiem na planszy działającej machiny. Japończycy działają wedle ustalonych procedur, a wszystko co od nich odbiega spychane jest na boczny tor. Beata Pawlikowska z takim działaniem spotkała się już na samym wstępie, gdy zepsuł się superszybki pociąg, którym miała dotrzeć z lotniska do hotelu.
Jesteś ważny i akceptowany tylko wtedy, kiedy precyzyjnie i posłusznie wypełniasz postawione przed tobą zadania.
Jeśli zaniedbasz swoją nadrzędną przydatność dla ogółu, wypadasz z gry
Autorka w całej publikacji skupia się na obalaniu mitów na temat japońskiego społeczeństwa, poczynając od słynnego, zdrowego japońskiego jedzenia, a na gejszach i japońskiej uprzejmości kończąc.
MIT PIERWSZY - wykształcenie i uprzejmość
Wielkim szokiem jest nieznajomość języka angielskiego przez mieszkańców kraju kwitnącej wiśni. Jak wskazuje Pawlikowska około 99% mieszkańców nie rozumie podstawowych zwrotów, a już sam widok gajdzina, czyli białoskórego turysty, sprawia, że Japończycy stają się nerwowi i udają, że zaczepiający ich obcokrajowiec nie istnieje. Jeszcze smutniejszy jest fakt, że lokalni odnoszą się do siebie w taki sam sposób. Nikt z nikim nie rozmawia, każdy zapatrzony jest jedynie w ekran swojego telefonu. Takie uczucie wyobcowania często prowadzi do tragedii, bowiem Japonia odnotowuje co roku spory odsetek ludzi popełniających samobójstwo.
MIT DRUGI – gejsze i szoguni
Prawdziwych gejsz człowiek raczej nie uświadczy. Pozostają one elementem tradycji, osobami do towarzystwa jedynie dla bogaczy i najbardziej uprzywilejowanych. W dzisiejszych czasach spotkać można co najwyżej nastolatki przebrane za nie dla zabawy. Normalny (czyt. Nie bogacz) może kupić sobie uczucie komfortu i opieki w jednej z wielu kawiarni, gdzie obsługują kelnerki przebrane za służące, zwracające się do klientów per jaśnie panie, jaśnie pani.
W tej kawiarni możesz kopic sobie iluzję poczucia, że jesteś potrzebny, akceptowany, lubiany i bezpieczny. Zadbają o to kelnerki w różowych sukienkach z koronkami. Ich wygląd jest tak niewinny i śliczny, że na pewno im uwierzysz.
MIT TRZECI – zdrowe jedzenie
Zdawałoby się, że Japończycy odżywiają się zdrowo i dzięki temu długo żyją. Jest to kolejny mit, bowiem wszędzie pełno jest niezdrowych przekąsek, słodkich, aromatyzowanych, cieszących oko, ale nie przynoszących korzyści ludzkiemu organizmowi. Jedynymi dostępnymi powszechnie dostępnymi owocami są banany. Inne owoce sprzedawane są bardzo rzadko, a jeśli już się pojawią ich ceny są horrendalne (np. jabłko kosztuje 15 zł). Duży problem ze znalezieniem ciepłego posiłku mają wegetarianie, ciężko jest znaleźć bezmięsne posiłki.
Wymienione powyżej mity, to tylko niektóre z tych obalonych przez Pawlikowską. Jej książka, mająca formę dziennika z podróży, skupia się jeszcze na wielu innych aspektach japońskiej kultury. Przede wszystkim autorka analizuje mentalność mieszkańców. Zaznacza, że każde odstępstwo od normy jest niemile widziane, i jest niemym wołaniem o pomoc i atencję.
W książce autorka w każdym niemal rozdziale skupia się na kwestii sztuczności japońskiego jedzenia. Jest to w pewnym sensie zrozumiałe, skoro permanentnie odczuwała głód. Aczkolwiek jest to niezwykle męczące dla czytelnika. Czytanie o glutaminianie sodu i tym, jak się go wytwarza kilkanaście razy powoduje, że skóra cierpnie i na przekór autorce ma się ochotę zjeść całą kostkę rosołową. Na raz. I popić glutaminianem sodu, czyli sosem sojowym.
W książce tej zdecydowanie brakuje tego, co jest meritum literatury podróżniczej: opisu zabytków. Na rzecz dywagacji o glutaminianie sodu i specyfice mieszkańców, te zostały okrojone do minimum. A szkoda, bo Beata Pawlikowska zwiedziła wiele ciekawych miejsc, chociażby świątynie w Kyoto, Bambusowy Las, czy okolice Fuji-san.
Na wielki plus zasługują multimedialne zdjęcia, tzn. po zeskanowaniu ich odpowiednią aplikacją czytelnik zostaje przeniesiony do specjalnej galerii, gdzie może oglądać zdjęcia i filmy zamieszczone przez autorkę. W dzisiejszym, cyforowym świecie jest to strzał w dziesiątkę, który stanowi dodatkowe urozmaicenie treści zawartej w książce.
Blondynka w Japonii to dziennik z podróży Beaty Pawlikowskiej do tego kraju wypełniony jej osobistymi wrażeniami na temat codziennego życia w tej części świata. Publikacja ta burzy ogólne postrzeganie tego państwa przez obcokrajowców. Z autorką można się zgadzać, można z nią też polemizować, ale przyznać trzeba, że przedstawiła ona dogłębnie specyfikę współczesnego, japońskiego społeczeństwa w odniesieniu do jego tradycji i historii, czyniąc to w sposób lekki i łatwo przyswajalny dla każdego, komu książka wpadnie w ręce.
Tytuł: Blondynka w Japonii
Autor: Beata Pawlikowska
Data wydania: 12 października 2016
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Recenzja napisana dla portalu Bookhunter
Link |
Nie czytałam jeszcze żadnej książki Pawlikowskiej. Może więc skuszę się akurat na ten dziennik z podróży.
OdpowiedzUsuńHmm... No, nie wiem. W sumie lubię czytać jej książki, ale nie jak już o danym kraju więcej czytałam. A o Japonii - zdecydowanie więcej czytałam, bo bardzo lubię ten temat. Polecam np. "Kronikę japońską" Bouviera, "W drodze na Hokkaido" Fergusona i "Sushi i cała reszta" Bootha.
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie :) Jak znajdę chwilkę, to spróbuje którąś z nich dorwać.
Usuńmam w planach
OdpowiedzUsuńJak byłam o wiele młodsza zakochałam się w tym mitycznym obrazie Japonii i chociaż wiem że rzeczywistość się różni to nie chcę poznawać tej książki, aby mieć chociaż odrobinę złudzeń :)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie nie namawiam, Dobrze mieć cząstkę marzeń :)
UsuńJaponia pociąga (mniej lub bardziej) chyba każdego. Sama chętnie sprawdziłabym na własnej skórze, jak to jest z tymi wszystkimi mitami, jak to wszystko wygląda od wewnątrz :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
Dzięki Kochana :) Ja znowu mam tak, że z jednej strony chętnie bym sprawdziła, z drugiej przerażają mnie te tłumy, które Pawlikowska opisuje.
UsuńChętnie zajrzę do tej książki :)
OdpowiedzUsuńswoja droga tez sobie wyobrażałam, ze w Japonii się lepiej jada
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu dostałam w prezencie jedną z książek Beaty Pawlikowskiej "Między światami". Spodobała mi się, szczególnie grafiki i krótkie teksty. "Wszystko jest ze sobą powiązane. To co myślisz i to co robisz. To co robisz i to co życie przynosi ci w odpowiedzi". Bardzo chętnie przeczytam kolejną pozycję Jej autorstwa :)
OdpowiedzUsuńPo dwukrotnym, nieudanym spotkaniu z Pawlikowską, straciłam do niej sympatię. Niesamowicie zapatrzona w siebie kobieta, której w głowie tylko kasa, swoich fanów ma gdzieś.. Mam dwie książki, które kupiłam już dosyć dawno temu, ale nawet nie chce mi się ich czytać.
OdpowiedzUsuń