sobota, 28 listopada 2015

Nina George "Lawendowy pokój"



Na książkę Niny George miałam ochotę już od dawna. Pomysł na powieść, gdzie księgarnia pełni funkcję apteki literackiej, a jej właściciel niczym farmaceuta, wręcza swoim klientom książki, które mają im pomóc na różne dolegliwości, po prostu mnie zachwycił. Kiedy w końcu wpadła w moje łapki, od razu rozpoczęłam lekturę.

Jean Perdu prowadzi w Paryżu księgarnię zwaną Apteką literacką, gdzie sprzedaje strudzonym czytelnikom książki mogące im pomóc na życiowych zakrętach.  Mimo tego że diagnozuje rozterki klientów, sam nie może uporać się ze swoimi bolączkami. Księgarz bowiem kocha za mocno i nie potrafi zapomnieć o kobiecie, która porzuciła go dwadzieścia pięć lat wcześniej. Jego sytuacja ulega zmianie, gdy na prośbę klientek, daruje porzuconej przez męża Catherine stare biurko. Kobieta znajduje w nim dawno zapomniany list i wymusza na księgarzu, by ten go przeczytał. Targany emocjami Perdu wsiada na swoją księgarską barkę i wyrusza na morze. W tej wyprawie towarzyszy mu młody, niezwykle znany, ale też bardzo zagubiony we własnych uczuciach młody pisarz.

W tym właśnie momencie historia osiąga kulminację, a później już stacza się po równi pochyłej. Początkowo ciekawa i intrygująca powieść przeradza się w nudną i oderwaną od rzeczywistości. Poczynając na postaciach, a kończąc na tle i opisach.

W powieści Niny George zabrakło mi elementu, którego zawsze poszukuję w czytanych przeze mnie książkach - emocji. Wszystkie uczucia bohaterów przedstawione zostały tak płasko i nierealnie, że często nawet nie miałam ochoty o nich czytać. Możliwe że duży wpływ na taki stan rzeczy miały wszechobecne mądrości i filozoficzne teksty, przewijające się niemal przez każdą kartkę. Normalni ludzie tak nie mówią. Nawet kiedy zostali pokrzywdzeni przez los, czy nie umieją pogodzić się ze stratą. Co więcej, takie pseudofilozoficzne teksty wkładane w usta bohaterów, zamiast zostać w pamięci, szybko ulatują z pamięci, a całość ostatecznie wydaje się karykaturalna.

Muszę przyznać, że także postaci nie przypadły mi do gurtu. Potrafię wymienić te, które otaczały Perdu w Paryżu, natomiast przedstawione później rozmywają się i mimo swojej oryginalności, nie są w stanie zaciekawić swoją osobowością.

Lawendowy pokój zapowiadał się fantastycznie, bardzo więc żałuję że tak szybko przerodził się w powieść, która w żaden możliwy sposób nie była mnie w stanie zaintrygować i wręcz męczyło mnie czytanie jej. Wielka szkoda, że autorka nie pozostała wierna początkowo przedstawionej przez siebie historii, a zdecydowała się wybrać powieść drogi, która miała ukazać przemiany charakteru głównego bohatera, co poniekąd się udało. Niestety ze szkodą dla intrygującej historii ukazanej na początku. 




Tytuł oryginału: Das Lavenderzimmer
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Otwarte


wtorek, 24 listopada 2015

Jak otrząsnąć się po śmierci - Broadchurch - sezon 2


Wydawałoby się, że żywot wszystkich kryminałów kończy się w momencie znalezienia mordercy. Bardzo rzadko podjęte zostają dywagacje na temat dalszego losu bohaterów, czy też skazania winnego. A przecież w normalnym świecie odbywają się procesy sądowe, bliscy ofiary próbują dojść do siebie po okrutnych wydarzeniach. Wątek taki zostaje podjęty przez scenarzystów serialu Broadchurch, którzy pokazują, że proces sądowy może być równie ekscytujący, co poszukiwania mordercy.

Broadchurch zastajemy w żałobie po niedawnym pogrzebie Danny’ego. Mieszkańcy oczekują już tylko skazania winnego, gdy tymczasem zostaje przeprowadzony proces sądowy. Na jaw wychodzą nowe, do tej pory skrzętnie ukrywane wydarzenia. Historia przedstawiona w drugim sezonie składa hołd powiedzeniu: nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej. Z nieprawdopodobnym wręcz współczuciem ogląda się losy rodziny Danny'ego, która przecież doznała już tak wielu cierpień.


Oprócz dobrze znanych bohaterów, rodziny Danny’ego, komisarza Aleca i Ellie, w drugim sezonie pojawiają się nowe twarze. Poznajemy zażarcie ze sobą walczące prawniczki, które kiedyś wspólnie działały. Relacje pomiędzy kobietami budują napięcie, a co za tym idzie i fabułę serialu.  Powiew świeżości wnoszą też bohaterowie nierozwiązanej sprawy Hardy’ego z Sandbrook, która została ledwie naszkicowana w sezonie pierwszym. Poznajemy Claire i Lee, osoby oderwane od rzeczywistości, żyjące swoim własnym, egoistycznym życiem, z jednej strony się nienawidzące, z drugiej nie potrafiące bez siebie żyć.

Serial w dalszym w ciągu otula widza pozornie senną atmosferą i malowniczymi, sielskimi krajobrazami. Jednak, jak i w pierwszym sezonie spokój jest jedynie przykrywką dla rozgrywających się dramatów, a serial kryminalny dość szybko przeradza się w psychologiczny, ukazując kolejne patologie ludzkiego umysłu i zachowań. 

Drugi sezon Broadchurch  jest potwierdzeniem, że warto podejmować niekonwencjonalne tematy, dogłębnie ukazywać i badać tematy pozornie już zakończone. Twórcy po raz kolejny ukazują, że serial ten jest jednym z najlepszych, jaki powstał na przestrzeni ostatnich lat i każą niecierpliwie wyczekiwać trzeciego sezonu, który ma mieć swoją premierę dopiero w 2017 roku. 

środa, 18 listopada 2015

Alastair Bonnett "Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca"


Istota miejsca jest nieodzownym elementem ludzkiej kultury i świadomości. Nic więc dziwnego, że tak wielu z nas szuka własnej przestrzeni, nowych wrażeń czy bezpiecznego schronienia. Samo bycie homo sapiens jest nierozerwalnie związane z przynależnością do konkretnych zakątków, ale też z chęcią podróżowania i poznawania nowych. Dlatego właśnie ciepło robi się nam na sercu, gdy myślimy o rodzinnym domu, czy lokalnych stronach, dlatego też odczuwamy dreszczyk ekscytacji na myśl o wakacjach, dalekich wyjazdach i podróżach. 

Książka Alastaira Bonneta Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca powstała z potrzeby ukazania różnych miejsc – tych nietuzinkowych, pozostających poza świadomością większości z nas. Bonnet zwraca uwagę na, jak sam określa, nie miejsca, czyli obszary bądź powierzchnie które ciężko zakwalifikować gdziekolwiek. Są to tereny pomiędzy granicami miast, parkingi, trójkąty na autostradzie, czyli takie, na jakie nie zwracamy uwagi, albo o których istnieniu przeciętny obywatel pojęcia nie ma. Bonnet podzielił swoją książkę na tematyczne podrozdziały, których tytuły nasuwają na myśl rodzaje miejsc, jakie autor będzie opisywał. I tak mamy tutaj: 
  • utracone miejsca;
  • ukrytą geografię;
  • ziemie niczyje;
  • umarłe miasta;
  • miejsca o wyjątkowym statusie;
  • enklawy i nowe państwa;
  • pływające wyspy;
  • miejsca ulotne. 

Zachwycająca jest różnorodność i przekazywana wiedza. Ze względu na naszą szerokość geograficzną zapewne każdy słyszał o Czarnobylu czy Żelaznogorsku, ale już mało kto wie, że na platformie wiertniczej Sealand major Paddy Roy Bates założył niepodległe państwo, siebie mianował królem a swoją żonę księżną. Nie wiemy też o podziemnych miastach na cmentarzach w Kapadocji, czy też ulicy Mureş 4 w Bukareszcie. 

Ujmujący jest ogrom pracy jaki autor włożył w stworzenie tej książki. Bonnet wszystkie opisywane przez siebie miejsca zobaczył, zbadał, a w ich opisie często podparł się fachową literaturą. Stworzył dzieło bardzo spójne, na pograniczu literatury naukowej, podróżniczej, a miejscami, co bywa zaskakujące, wręcz filozoficznej czy egzystencjalnej. Różnorodność wybranych przez niego obszarów pozwoli każdemu czytelnikowi znaleźć miejsce, które go oczaruje, rozbawi lub chociażby zainteresuje. Mnie do gustu najbardziej przypadł ostatni rozdział Miejsca ulotne,  różniący się od pozostałych i niezwykle zabawny. 


Góra Athos

Poza mapą najlepiej sobie dawkować. Taki ogrom opisywanych miejsc, przy czytaniu ciurkiem po prostu zlewa się w jedną całość i, co tu dużo mówić, staje się dość nużący. W książce występują ilustracje ukazujące wskazane tereny. Mimo tego że przy każdym opisywanym obszarze wykazane zostały współrzędne geograficzne pozwalające go zlokalizować w Google Maps, w książce po prostu brakuje zdjęć, co zdecydowanie urozmaiciłoby lekturę. 



Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca nie są lekturą łatwą, którą czyta się bez większego skupienia. Mimo tego że autor przedstawiał historię wielu miejsc, mnie momentami brakowało wiedzy, by do końca zrozumieć wszystkie poruszane aspekty. 

Lekturę tej pozycji polecam geograficznym zapaleńcom, urbanistom, ale też socjologom, bo ukazane przez Bonneta miejsca, często badane są właśnie pod tym względem. Z czystym sumieniem mogę zapewnić, że każdy odkryje w lekturze skrawek ziemi, który oczaruje go na tyle, że będzie chciał go odwiedzić.    







Tytuł oryginału: Unruly Places: Lost Spaces, Secret Cities, and Other Inscrutable Geographies
Liczba stron: 348
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy PWN




poniedziałek, 16 listopada 2015

Zupa krem z cukinii



Zupa pożywna, a mało kaloryczna. Dzięki dodatkowi indyjskich przypraw idealna na kolację lub, gdy chcemy się trochę rozgrzać.




Składniki:
- 1 średniej wielkości cukinia;
- 1 cebula,
- 2 małe ząbki czosnku lub 1 duży;
- 1 łyżka oleju; 
- jogurt naturalny;
- przyprawy: curry, kurkuma, imbir, sól, pieprz.



  • Cebulę i cukinię kroimy w kostkę. 
  • W garnku rozgrzewany olej i szklimy na nim cebulę, dodajemy przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku i lekko podsmażamy, uważając, żeby nie przypalić. 
  • Następnie wsypujemy curry, kurkumę i imbir (ilość według uznania), robiąc coś w rodzaju zasmażki. Po chwili dodajemy pokrojoną w kostkę cukinię i zalewamy niewielką (!) ilością wody. Należy pamiętać, by woda maksymalnie przykryła warzywa w garnku. Cukinia także puści wodę podczas gotowania, a gdy nalejemy jej za dużo, zupa wyjdzie po prostu za rzadka. 
  • Gotujemy do miękkości, w międzyczasie przyprawiamy solą i pieprzem. Gdy cukinia będzie już miękka, zakręcamy gaz i czekamy aż wywar wystygnie. 
  • Następnie blendujemy go i podgrzewamy. Jeśli zupa jest mało wyrazista w smaku można ją jeszcze doprawić. 
  • Gotową zupę rozlewamy do miseczek, robiąc na jej środku keks z jogurtu naturalnego.


Smacznego!

czwartek, 12 listopada 2015

Tam, gdzie Księżyc pociąga za sznurki - Katarzyna Krenz, Julita Bielak "Księżyc myśliwych"

Jest jak w koszmarnym śnie. Ciężka, gęsta mgła przenikająca przez każdy odkryty por zmarzniętego ciała. Wnikająca głęboko, podrażniająca każdą komórkę ciała, zamrażająca duszę, podróżująca aż do myśli, by opóźnić wszystkie działania i rozwiązania. Jedynym co wybudza z letargu, a może jeszcze bardziej w nim pogrąża, jest wszechobecny szum morza, huk fal i rozbryzgującej się piany o nadbrzeżne kamienie. Wszechobecna toń nadaje porządek nadbrzeżnemu życiu, które mija w rytm nowiu i pełni, by ożywić się i wyjawić wszelkie tajemnice w czerwonej, krwistej poświacie Księżyca Myśliwych. 

Jednak sen często, tylko pozornie wydaje się koszmarem. Tak też pozornie proste wydaje się życie mieszkańców i turystów na wyspie Sylt. Głównym punktem spotkań jest tutaj bar u Johannesa. To tutaj splatają się ścieżki bohaterów. W tym miejscu spędzają czas na myśleniu o swoim życiu i uczuciach. W tej swoistej agorze spotykamy m.in. Evę, pielęgniarkę cierpiącą z powodu syndromu pustego gniazda, czy też postać tak nietuzinkową jak Vincenta le Puy, dawnego wykładowcę i matematyka, oddającego się malarstwu i żyjącego jedynie z pieniędzy uzyskanych za sprzedane obrazy.  Wydawałoby się, że życie na Sylcie toczy się spokojnie, a wręcz sennie. Do czasu, gdy na jaw wychodzi, że nawet w rzekomo bezpiecznym miejscu, dochodzi do zła i przemocy. 

Tło dla całej historii tworzy krwistoczerwony Księżyc Myśliwych, groźny, nieprzejednany, ale mimo wszystko magiczny i jakby wrośnięty w aurę tajemniczości, jednocześnie ją potęgujący. Z jego pomocą zwykłe wydarzenia stają się niezwykłymi, sprzeczka na plaży i napad na nieznajomego  dają podwaliny prowadzonemu śledztwu. Dochodzenie pełne jest mylnych poszlak, zwrotów akcji, potyka się o fałszywie podłożone tropy, by ostatecznie stać się swoistą łamigłówką, niezwykle trudną do rozwiązania.

Mimo że Sylt jest wyspą niemiecką, klimat panujący w powieści jest na wskroś skandynawski. Wszechobecne filmy Bergmana przewijają się co i rusz przez karty Księżyca Myśliwych. Jednak nie tylko z fascynacją skandynawskim filmem mamy tu do czynienia.  W tekście można też napotkać  inne nawiązania filmowe, literackie czy muzyczne, m.in. do Felliniego, Carrolla, Komedy.
Księżyc myśliwych nie jest jedynie kryminałem, ale stanowi po trosze również powieść socjologiczną. Autorki sprawnie malują obraz małomiasteczkowej społeczności,  bohaterów, którzy z jednej strony są otwarci na sąsiada i wspólne przeżywanie z nim kolejnych dni, z drugiej skrywających najmroczniejsze sekrety pod płaszczem ułudy.  

Niezwykle intrygująca w powieści jest jej warstwa epistolarna. Czytelnik razem z autorkami śledzi powstawanie Księżyca myśliwych, tak naprawdę tworzonego poprzez wymianę listów i maili. Poznaje fascynacje autorek i to właśnie dzięki listom może docenić ich talent pisarski. Zabieg taki, tzn. przytaczanie wymiany listownej na końcu każdego rozdziału, początkowo trochę irytuje, ponieważ jest przerywnikiem warstwy fabularnej i liniowości prowadzonej historii. Później staje się on częścią, z którą cała opowieść stanowi spójną, jednolitą całość. 

Księżyc myśliwych to powieść magiczna, nieszablonowa, zdecydowanie wyróżniająca się na rynku czytelniczym.  Powieść ta stanowi swoistą mieszankę różnych gatunków, przez co staje się niezwykle fascynującą i przystępną, bo każdy znajdzie w niej coś dla siebie. 




  




Za możliwość przeczytania książki dziękuję:



wtorek, 10 listopada 2015

Subiektywny przegląd listopadowych nowości kinowych

Follow my blog with Bloglovin


Letni sezon ogórkowy definitywnie w kinach się zakończył, ale powoli nadchodzi ten świąteczny. Może to i dobrze, każdy może poczuć odrobinę Bożego Narodzenia troszeczkę wcześniej. Zapraszam na przegląd listopadowych nowości kinowych, które wybrałam. 

SPECTRE
Reżyser: Sam Mendes
Premiera: 6 listopada





Craig po raz ostatni, więc może warto do kina skoczyć mimo powszechnej fali krytyki, jaka spłynęła na ten film. Nie jestem wielką fanką, ale muszę przyznać, że Craig coś w sobie ma i bardzo żałuję, że nie będzie już odtwórcą roli Agenta 007.



















SUFRAŻYSTKA

Reżyser: Sarah Gavron

Premiera: 6 listopada


W mojej opinii film nie tylko dla kobiet. Niech mężczyźni też zobaczą, jak ciężką drogę trzeba było przebyć, by babeczki mogły uzyskać prawa wyborcze.











ZAKAZANY BÓG

Reżyser: Pablo Moreno

Premiera: 6 listopada


Historia ludzi, którzy za swoją wiarę cierpieli i stracili życie, ukazująca że męczeństwo katolickie nie jest domena czasów rzymskich, a również tych całkiem współczesnych.








LISTY DO M. 2

Reżyser: Maciej Dejczer

Premiera: 13 listopada


Druga część znanego większości polskiego, świątecznego filmu.










IMIGRANCI

Reżyser: Jacques Audiard

Premiera: 13 listopada


Do obejrzenia filmu zdecydowanie zachęca zwiastun, który mnie osobiście oczarował. Historia trudna, w sam raz wpisująca się w chwilowe tendencje i problemy społeczno – polityczne.





IGRZYSKA ŚMIERCI. KOSOGŁOS CZ. 2

Reżyser: Francis Lawrence

Premiera: 20 listopada


Bez bicia przyznaję się, że nie widziałam żadnego filmu z serii. Przeczytałam całą trylogię i jeśli film jest tak dobry jak książka, to z chęcią wybiorę się do kina.







MAKBET
Reżyser:Justin Kurzel
Premiera: 27 listopada

Mieszane mam uczucia, co do ekranizacji sztuk, a szczególnie Szekspira, bo jego dzieła najlepiej mi się czyta. Kiedyś miałam okazję oglądać Tytusa Andronikusa – niezły, ale nie wiem czy bym to powtórzyła.





niedziela, 8 listopada 2015

"Dream-list books" - Uwolnić książki!

Przedwczoraj przedstawiałam pomysł jak książki mogą pomóc przegnać depresję. Dzisiaj chciałabym podzielić się kolejnym pomysłem, który zawsze poprawia mi humor, a mianowicie mam na myśli obdarowywanie najbliższych. Tak już mam, że sprawia mi to większą przyjemność, niż bycie obdarowywaną. Postuluję zatem uwolnienie książek. Po co czekać na 8 czerwca, jak można zrobić to już dzisiaj.

W związku z akcją Dream - list books wraz z Grupą Wydawniczą Znak, chciałabym przedstawić listę siedmiu książek, które moim zdaniem powinny zostać uwolnione jak najszybciej. 




1) Katarzyna Krenz, Julita Bielak Księżyc myśliwych - najbardziej niepokojąca powieść ostatnich lat napisana przez oddalone od siebie o tysiące kilometrów autorki. Opowieść snuta niczym gęsta mgła o wydarzeniach na wyspie Sylt, gdzie Księżyc wpływa na zachowanie mieszkańców. Tajemnicze zaginięcie Thomasa i jego córki, a następnie pojawienie się czarującego nieznajomego może być kluczem do rozwiązania tajemnic. Wraz z fazami Księżyca Sylt odkrywa wszystko to, co do tej pory pozostawało w ukryciu. Książkę najchętniej uwolniłabym dla samej siebie - tak intrygująca historia od razu zdobyła moje serce. Przy okazji mogę zdradzić, że recenzja powieści ukaże się na moim blogu już wkrótce. 



2) Donna Tartt Szczygieł - historia o kradzieży obrazu przez człowieka cudownie uratowanego z wybuchu. Powieść drogi ukazująca ukształtowanie osobowości głównego bohatera. W związku z tym, że Szczygieł to ulubiony obraz mamy głównego bohatera, ja tę książkę uwolniłabym nie tylko dla mojej mamy, ale dla wszystkich mam

3) Jandy Nelson Oddam ci słońce - historia rozłamu między kochającym się bliźniaczym rodzeństwem. Powieść o trudnych uczuciach, relacjach, pogodzeniu z losem. Tę książkę z największą przyjemnością uwolniłabym dla mojej siostry i myślę, że byłaby idealnym prezentem dla każdego, kto posiada rodzeństwo. 

4) Helen Rappaport Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów - historia prywatnego życia córek Mikołaja II to z pewnością książka idealna do uwolnienia dla wszystkich zapaleńców historii Rosji i caratu, może warto podrzucić ją historyczce, co by darowała sobie robienie trudnego sprawdzianu. 

5) Fannie Flagg Babska Stacja - za sprawą jednego listu Sookie wyrusza w daleką podróż do Kaliforni, gdzie poznaje niezwykle charyzmatyczną i pomysłową Fritzie i dowiaduje się, że kobiety mogą prowadzić stację paliw i świetnie dawać sobie radę. Książkę o niesamowitych kobietach uwolniłabym dla wszystkich super babek (czyt. wszystkich babek), żeby pamiętać jaka siła w nas tkwi.  

6) Dario Fo Córka papieża - opowieść o życiu Lukrecji, córki kardynała Rodrigo de Borgii, który został później papieżem Aleksandra VI. Fo przedstawia życiorys kobiety nietuzinkowej, tajemniczej, wzbudzającej wiele kontrowersji. Staje w jej obronie, by jej obraz nie został zafałszowany przez serial Rodzina Borgiów. Książkę uwolniłabym dla wszystkich wierzącym plotkom, by wiedzieli, że zawsze istnieje druga strona medalu. 

7) Kristina Sabaliauskaitė Silva rerum kronika rodzinna opisująca losy rodziny Narwojszów. Rodzinna saga rozgrywająca się w siedemnastowiecznej Litwie przypominająca historię Europy. Książkę uwolniłabym dla wszystkich, byśmy w myśl słów Olgi Tokarczuk przypomnieli sobie mimochodem, że historia Europy Środkowej jest wspólną opowieścią.

Moje typy znacie i mam nadzieję, że przypadły Wam do gustu. Jakie książki uwolnilibyście dla swoich znajomych?


P.S. Podobnie jak ostatnio kliknięcie w tytuł książki przenosi na stronę internetową Wydawnictwa Znak, gdzie możecie przeczytać więcej informacji na jej temat. 



piątek, 6 listopada 2015

"Dream-list books" - książki jako lekarstwo na depresję

Gęsta, nieprzejrzysta mgła, zimne wieczory i poranki zachęcające tylko do tego, by nie wychylać nosa za drzwi, spóźniające się autobusy, łyse drzewa i mokre, przyklejające się do butów liście  - listopad potrafi nastroić depresyjnie. Co zatem robić, by chociaż na chwilę przenieść się do innego świata, oderwać myśli od przygnębiających widoków? Dla mnie odpowiedź jest prosta – czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Pochłaniać kolejne kartki książek i wraz z bohaterami przeżywać smutki i radości. Wszak dobra lektura nie od dziś jest najlepszym lekarstwem na wszelkie smutki.

Wraz z Grupą Wydawniczą Znak, w związku z akcją Dream-list books, chciałabym zaprezentować książki, które zdecydowanie poprawią humor, nawet w najbardziej dżdżysty i ponury dzień. 


Co prawda Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją jest dopiero 23 lutego, ja polecam jednak zawalczyć o swój dobry humor, z poleconymi niżej książkami już dziś.

Do czytania trzeba się odpowiednio przygotować. Na wygodną kanapę/fotel/sofę/łóżko (niepotrzebne skreślić) kładziemy mięciutki jak kaczuszka kocyk. Myli się ten, kto myśli, że to już koniec przygotowań. Teraz zmierzamy do kuchni, by tam razem z Anią Starmach zrobić coś PYSZNEGO NA SŁODKO. Muffiny z krówkami, torciki z truskawkami, malinowe tiramisu, czy krem cytrynowy z bezą zagwarantują natychmiastową poprawę humoru. 

Z tak przygotowanym pysznym i słodkim deserem należy udać się na wcześniej przygotowane miejsce i okryć się kocykiem. Siedząc wygodnie, z talerzem małego co nieco można czuć się jak JEGO WYSOKOŚĆ LONGIN z powieści Marcina Prokopa. Zanim ostatecznie pogrążymy się w lekturze rozciągamy swoje ciało, by przypominać wspomnianego już wcześniej Longina. 

W tle puszczamy nastrojową muzykę, w czym może pomóc niezawodny Wojciech Mann ze swoją książką ROCKMANN, CZYLI JAK NIE ZOSTAŁEM SAKSOFONISTĄ. Przy okazji można będzie rozważyć, czy nowoczesnego hi-fi nie wymienić na gramofon w stylu vintage. 

Zaczynamy od powieści dodającej otuchy, zapewniającej, że niemożliwe staje się możliwym. Wspomnienia Martina Pistoriusa spisane przez Megan Lloyd Davies w biografii CHŁOPIEC – DUCH sprawią, że już nigdy nie utracimy wiary i nadziei. 

Za oknem nastała noc, czas więc sprawdzić z Katarzyną Krenz i Julitą Bielak czy KSIĘŻYC MYŚLIWYCH otula swą czerwoną poświatą zaspaną okolicę i zanurzyć się w morzu tajemnic otaczających wyspę Sylt.














By ostatecznie poprawić sobie nastrój sięgamy po STUHRMÓWKĘ, CZYLI GEN WEWNĘTRZNEJ WOLNOŚCI. MACIEJ STUHR W ROZMOWIE Z BEATĄ NOWICKĄ , by zaśmiewać się do rozpuku inteligentnymi wersami wywiadu – rzeki z Maciejem Stuhrem. Uwaga! Staramy się przy tym nie obudzić reszty domowników. 

Nadchodzi świt, a my ostatecznie sięgamy po poradnik Katarzyny Michalak SEKRETNIK, CZYLI PRZEPIS NA SZCZĘŚCIEtylko po to, by upewnić się, że właśnie szczęście zdobyliśmy - czytając wszystkie wymienione wyżej książki.



P.S. Kliknięcie w tytuł książki przenosi na stronę internetową Wydawnictwa Znak, gdzie możecie przeczytać więcej informacji na jej temat.



środa, 4 listopada 2015

Pokryjomość życia potrafi wejść w nawyk - John Harding "Siostrzyca"




John Milton powiedział kiedyś: umysł jest swoim własnym panem i sam potrafi niebem uczynić piekło i piekłem niebo. Znaczenie słów tego znanego pisarza idealnie oddaje historia przedstawiona w Siostrycy Johna Hardinga. Książki, którą wybrałam w ramach Halloweenowej nocy czytania

Florencja to dwunastoletnia panienka mieszkająca wraz ze swym bratem Gilesem w gotyckim dworze w Blithe. Na wychowanie i wykształcenie dzieci łoży ich wujek, który po ciężkich przeżyciach damsko-męskich stanowczo zabrania edukacji dziewczynki. Mimo tego udaje jej się posiąść niezwykłą wiedzę, najpierw uczy się czytać, by następnie wręcz pochłaniać treści zawarte w książkach z biblioteki. 


Zachwycona poezją Szekspira dziewczynka postanawia wymyślić własny język, by tak, jak jej ulubiony pisarz bardować język. Swoim wymyślonym słownictwem opowiada historię, jak to określa, utragicznienia guwernantki, panny Whitaker w pobliskim jeziorze oraz wszystkich późniejszych wydarzeń. Dziewczynce, mimo szczerych chęci nie udało się pomóc kobiecie. Na domiar złego, dwór Blithe opuszcza Giles. Florence zostają już tylko książki i towarzystwo Theo, sąsiada piszącego dla niej mierne, acz niezwykle urocze wiersze. Sytuacja odmienia się, gdy do dworu powraca Giles, a wraz z nim pojawia się nowa guwernantka, panna Taylor. Florencja przekonana o tym, że panna Taylor jest wcieleniem panny Whitaker, nieustannie próbuje zdobyć dowody na jej niecne działania. Umysł dziewczynki zaczyna projektować iście gotyckie zagrożenia ze strony nowej guwernantki.

Pierwszoosobowa narracja stopniowo wprowadza w świat Florencji. To z jej perspektywy poznajemy wszystkie wydarzenia, przeżywamy strach, zapoznajemy się z bohaterami. Stąd też przedstawiona historia jest niezwykle subiektywna, ponieważ wszystkie postaci obdarzone są piętnem sympatii i antypatii dziewczynki. Znamienny wpływ na świat przedstawiony ma jej relacja z wypadku panny Whitaker na komisariacie miejscowej policji. 

Siostrzyca to rasowy, trzymający w napięciu horror, trwale zespolony z powieścią psychologiczną. Mamy tu wszystkie znamiona gotyckiej historii: dwór w środku lasu, jego długie i przepastne korytarze, wszechobecne lustra i tajemne miejsca. Harding wnika w umysł Florencji ukazując historię, jaką dziewczynka widzi swoimi oczami. Przedstawia jej uczucia i emocje, co ma znaczący wpływ na zarys fabuły. Autor igra z czytelnikiem, akcja przybiera całkowicie inny obrót, by po chwili powrócić do pierwotnego zarysu. Wątki mieszają się ze sobą w taki sposób, że w pewnym momencie nie jest się już niczego pewnym, a w szczególności jasności umysłu dziewczynki.

Znamienne są też przywoływane przez Florencję lektury, między którymi króluje proza Edgara Allana Poe - mroczna, przepełniona makabrycznymi obrazami na granicy fantastyki i horroru. Takie drobne smaczki idealnie tworzą klimat przedstawionej historii. 

Podkreślić należy też katorżniczą pracę tłumacza, pani Karoliny Zaremby. Język Florencji jest bardzo specyficzny i początkowo trzeba mocno wgryźć się w treść powieści, by wszystkie utragicznienia, odurodzilibienia czy uguwernantkowania nie zamęczyły. Zabieg taki pozwala jednak bardziej zżyć się główną bohaterką i poznać jej, co tu dużo mówić, dość specyficzne upodobania.

Siostrzyca jest powieścią niesamowitą i bezwzględnie wciągającą, zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych. Jeśli czegoś można być w niej pewnym, to niedopowiedzeń i wątpliwości, jakie kiełkują w czytelniku, nawet po przeczytaniu ostatniego słowa. 


Tytuł oryginału: Florence and Giles
Liczba stron: 285
Rok wydania: 2010; (w Polsce: 2011)
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Mała Kurka

niedziela, 1 listopada 2015

Planowany stosik listopadowy




Listopad przekornie zawitał do nas z iście wiosennym słońcem. Mimo tego, zrobiło się jakoś tak mgliście i wilgotno. Wieczory zaczynają się coraz szybciej, ale to dla każdego czytelnika dobra wiadomość, bo można dłużej i więcej zaznajamiać się z książkami. Ja na te senne dni przekornie wybieram powieści z akcją i tajemnicą, tak jak pisałam tutaj, a przez listopad mam zamiar zaznajomić się z poniższymi tytułami.



W gruncie rzeczy nie wiem, dlaczego wypożyczyłam tę książkę. Za „Zmierzchem" i całą sagą delikatnie mówiąc nie przepadam, więc to był chyba impuls. Czas pokaże, czy ta książka będzie tak dobra jak „Intruz", który przypadł mi do gustu.  



Na "lawendowy pokój" od dawna ostrzyłam sobie ząbki. Jak tylko zobaczyłam ten tytuł nie mogłam go nie mieć. Mam nadzieję, że mi się spodoba. 


Oprócz pięknej okładki książka przyciąga intrygująca historią. Akcja dzieje się w latach 20-tych ubiegłego wieku, czasach jazzu, wielkich imprez, ale też różnic klasowych, zdobywania fortuny przez nuworyszów i kryzysu. Pikanterii całej opowieści dodaje pojawienie się tajemniczego listu, który ma wpłynąć na życie głównych bohaterów. Nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać. 



Uwielbiam czytać o miejscach niezwykłych, nieznanych, ukrytych dla przeciętnego człowieka. O takich w swojej książce postanowił napisać Alastair Bonnet. Dobrze wiedzieć, że w epoce Google Maps i wszechobecnego internetu takie miejsca wciąż istnieją.