Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jenny Blackhurst. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jenny Blackhurst. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 listopada 2019

Kłopoty w rodzinie zastępczej - "Czarownice nie płoną" Jenny Blackhurst



Motyw demonicznego dziecka dość często przewija się przez literaturę. Najbardziej znany jest Omen, prawdopodobnie nie ma osoby, która nie kojarzyłaby Damiena. W bardzo ciekawy sposób do tej materii odniosła się Jenny Blackhurst w swojej powieści Czarownice nie płoną. 

Po tajemniczych wydarzeniach, które zrujnowały jej karierę Imogen wraz z mężem powraca do jej rodzinnego miasteczka, by zamieszkać w domu zostawionym jej przez babcię. Już,  pierwszego dnia napotykają na swojej drodze Ellie, dziewczynkę, którą całe miasteczko podejrzewa o bycie czarownicą, gdyż jako jedyna z rodziny ocalała z pożaru trawiącego jej dom. Ellie trafiła do rodziny zastępczej i tym samym wylądowała w Lichocie. Los dziewczynki i Imogen zostaje ze sobą połączony bowiem kobieta jako pracownik socjalny, zostaje nadzorcą rodziny zastępczej Ellie. 

Imogen to osoba, która wytrwale realizuje swoje obowiązki. Bez reszty oddaje się swojej pracy, pragnie pomóc Ellie, tym bardziej, że w jedenastoletniej dziewczynce widzi odbicie siebie sprzed lat. Nie może uwierzyć, że nawet dorośli podejrzewają Ellie o czarną magię. Jako realistka tłumaczy, że to dziewczynka jest najbardziej pokrzywdzoną zaistniałą sytuacją, że nie ma nic wspólnego z czynami o jakie jest posądzana. Wkrótce jednak sama zaczyna się gubić, bowiem zło wychodzi na wierzch, a dziwnym zbiegiem okoliczności, Ellie zawsze jest w pobliżu. 

Ellie natomiast to bardzo inteligentna, przewyższająca umysłowo swój wiek dziewczynka. To dziecko, które spotkała wielka tragedia i zamiast zrozumienia i wsparcia, boryka się z agresją innych i samotnością. To bardzo wrażliwa dziewczynka, skrzywdzona przez los, zmagająca się z niemożnością odnalezienia swego miejsca po śmierci bliskich. Jest bardzo pogubiona w swoich uczuciach, nowych relacjach, nie potrafi zrozumieć, czemu wszyscy się od niej odwracają. 

Mimo tła powieści bezpośrednio nawiązującego do horroru, książka Jenny Blackhurst jest dobrze skrojoną obyczajówką, a także thrillerem psychologicznym. Narracja jest poprowadzona dwutoworo, a czasami nawet trzytorowo. Wydarzenia poznajemy zarówno z punktu widzenia Imogen, jak i Ellie, a czasami postaci drugoplanowych. Opisana historia mrozi krew w żyłach, nie tylko demonicznymi wypadkami, ale też zachowaniem małomiasteczkowej, konserwatywnej społeczności, wierzącej w zabobony. 

Przyznam, że dość szybko domyśliłam się winnego całego zamieszania wokół Ellie, jednak nie zepsuło mi to radości z dalszej lektury. Byłam pewna, że wiem wszystko...aż do ostatniego zdania. Nim autorka zwaliła mnie z nóg i całkowicie zmieniła mój sposób postrzegania całej historii. Jenny Blackurst namieszała mi w głowie na tyle, że zaczęłam zmuszać moich bliskich do przeczytania tej książki, żeby móc o niej z kimś porozmawiać. 

Jeśli szukacie powieści z dreszczykiem w tle, zawierającej analizę psychologiczną bohaterów, z wprawnie poprowadzoną fabułą to Czarownice nie płoną zdecydowanie przypadnie wam do gustu. Przeczytajcie, a jestem pewna, że się nie zawiedziecie.

Tytuł: Czarownice nie płoną
Autor: Jenny Blackhurst
Tłumaczenie: The Foster Child
Data wydania (Pl): 3 października 2018
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Albatros

piątek, 18 października 2019

Tajemnicze zniknięcie - "Noc, kiedy umarła" Jenny Blackhurst




Książki Jenny Blackhurst są dla mnie trochę jak czekolada, zawsze niewytłumaczalną siłą przyciągają mnie swoim opisem. Chociaż nie zawsze jest między nami chemia, to nie potrafię sobie odmówić pożarcia (przeczytania) kolejnej. Wobec tego musiałam sięgnąć po Noc, kiedy umarła. 

Evie i Rebecca są nierozłączne. Odkąd poznały się na studiach, darzą się sympatią i wspierają w najgorszych chwilach. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie zniszczyć ich przyjaźni. Do czasu. W dniu swojego ślubu Evie rzuca się z klifu, a wszyscy podejrzewają, że popełniła samobójstwo. Jednak nie jest w stanie uwierzyć w to Richard, mąż zaginionej. Z pomocą Becky drąży sprawę, nie zdając sobie sprawy z tego, że dziewczyna wie o wie o motywacjach jego żony więcej niż chce mu wyjawić. Nie bez kozery dostaje po jej zaginięciu sms-y o treści: mogłaś mnie uratować.

Tak, jak praktycznie w każdej z wcześniejszych powieści autorki, możemy poznawać akcję i bohaterów dzięki przywoływanym retrospekcjom. Poznajemy dokładnie postać Evie, jej dzieciństwo i pierwszą, długoletnią miłość. Dziewczyna wychowywała się w bogatym domu z apodyktycznym i matką, cierpiącą na choroby psychiczne. Miłość jej i Jamesa była uczuciem, które zwaliło ich z nóg, którego absolutnie się nie spodziewali. Chłopak i dziewczyna byli trochę niczym Romeo i Julia, ponieważ kłótnia między ich ojcami, uniemożliwiała ich relację. 

Teraźniejsza akcję poznajemy dzięki opowiadaniu Becky. Dziewczyna daje się poznać jako wspaniała i oddana przyjaciółka. Kobieta potrafiąca poświęcić wszystko w imię relacji. Po zaginięciu Evie, opiekuje się Richardem, dba, by ten nie popadł w depresję, chociaż trochę zaczął myśleć o sobie. 


Autorka zgrabnie prowadzi intrygę kryminalną. Myli fakty, intryguje. Z pozornie prostej historii, prawdopodobnie zainspirowanej jednym z najbardziej znanych szekspirowskich dzieł, historia przeradza się w na tyle zagmatwaną, by na koniec zwalić z nóg. Napięcie jest powoli stopniowane, by w finale wybuchnąć ze zdwojoną siłą i zaskoczyć. 

Przyznam, że tę powieść po prostu połknęłam. Nie dało się jej odłożyć. Historia napisana przez Jenny Blackhurst wciągnęła mnie bez reszty i zapewniła wyśmienitą rozrywkę. Między mną a tą książką po protu zaiskrzyło. Podobała mi się konstrukcja bohaterów, przywoływane retrospekcje, niepokoiły mnie sytuacje przydarzające się Becky, nękające ją koszmarne sny. Do samego końca nie potrafiłam jednoznacznie określić, czy Evie na pewno popełniła samobójstwo. 

Noc, kiedy umarła jest zdecydowanie jednym z moich faworytów wśród powieści Jenny Blackhurst. To opowieść, która została przemyślana w każdym calu, rasowy thriller psychologiczny z krwi i kości. Serdecznie polecam.

Tytuł: Noc, kiedy umarła
Tytuł oryginału: The Night She Died
Autor: Jenny Blackhurst
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Data wydania (Pl): 18 września 2019
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Albatros

Recenzja napisana dla bookhunter.pl 



czwartek, 11 kwietnia 2019

Tak cię straciłam - JEnny Blackhurst




Tak cię straciłam to kolejna powieść Jenny Blackhurst, po którą miałam okazję sięgnąć ostatnio. Bardzo przypadła mi do gustu jej książka Czarownice nie płoną, liczyłam więc na dobry thriller i w tym przypadku.Opis zapowiadał wyśmienitą historię, więc jak tylko książka trafiła w moje ręce, zabrałam się do lektury. 

Emma Cartwright właśnie wychodzi z ośrodka zamkniętego. Odsiedziała wyrok za zabójstwo swojego trzymiesięcznego syna. Kobieta wraca do społeczeństwa, chce rozpocząć nowe życie, w nowym miejscu, bez piętna morderczyni. Jednak już w pierwszych dniach otrzymuje tajemniczą przesyłkę wskazującą na to, że jej synek Dylan żyje, a ona została wrobiona w jego zabójstwo. Emma nie wie już w co wierzyć, rozpoczyna więc swoje prywatne śledztwo.

Naprzemiennie z historią Emmy opisywane są losy Jacka. Cofamy się do roku 1987 by pokazać jak nawiązuje się przyjaźń między chłopcami. Rozdziały Jacka pisane są mocnym, męskim językiem, z mnóstwem przekleństw. Ukazują życie zwyrodniałej elity i zblazowanego chłopaka, a później mężczyzny. 

Już na początku przyznam, że ta powieść Jenny Blackhurst nieco mnie rozczarowała w stosunku do poprzedniej, którą miałam okazję czytać. Autorka z pewnością miała dobry pomysł na fabułę, pojawiło w niej się mnóstwo intryg i zagadek, momentami aż można się było w nich pogubić, jednak moim zdaniem przedstawiona opowieść jest mocno naciągana. 

Przede wszystkim autorka skupiła się warstwie psychologicznej. Przez większą część książki przewija się wątek pamięci i psychozy poporodowej. Emma nie pamięta momentu zabicia dziecka, wmawia sobie, że jej umysł zepchnął tę traumę w najdalsze zakamarki. Przez lata żyje z piętnem morderczyni, z piętnem od którego nie uwolni się nigdy i nie pomoże jej nawet zmiana danych osobowych. W dużej mierze książka jest przegadana własnie pod tym kątem. Główna bohaterka ciągle powraca myślami do użalania się nad sobą i swoją pamięcią. Daje sobie nadzieję, że może jej umysł zawodzi, by za chwilę już ją zdeptać. W ogóle Emma bardzo zadziwia, bo jako osoba po tak traumatycznych przejściach nie ma za grosz instynktu samozachowawczego. Świadczy o tym chociażby  jej relacja z nowo poznanym mężczyzną. Kobieta praktycznie od razu obdarza go sympatią i zgadza się na wszystkie jego propozycje, odpychając jedyną bliską jej do tej pory przyjaciółkę. 

Jenny Blackhurst mocno skupia się także na relacjach z innymi ludźmi. Na przykładzie Emmy  pokazuje jak łatwo kogoś zaszufladkować, napiętnować na wiele lat. Natomiast na przykładzie Jacka ukazuje jak władza i chęć zdobycia nieosiągalnego doprowadzają do obsesji. W powieści tej skrytych jest mnóstwo ciemnych tajemnic, mrocznych osobowości. Właściwie autorka opisuje jak wiele zła kryje się za fasadą pozornie szczęśliwego i bogatego życia. s

Tak cię straciłam to ciekawa pozycja, jednak da się wyczuć, że to debiut powieściowy autorki. Prowadzona historia momentami jest mocno naciągana, przez co traci na realności. Mimo tego, uważam że warto dać jej szansę. 


Tytuł: Tak cię straciłam
Tytuł oryginału: How I Lost You
Autor: Jenny Blackhurst
Tłumaczenie: Maria Olejniczak-Skarsgard
Data wydania: 3 kwietnia 2019
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Albatros