Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo AMBER. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo AMBER. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 marca 2017

"Księgarnia spełnionych marzeń" Katarina Bivald





Książki – sens życia dla każdego książkoholika. Tak jak Sara, główna bohaterka Księgarni spełnionych marzeń, często wolimy żyć w świecie wykreowanym przez autora, niż w tym realnym. Lubimy podglądać życie bohaterów, ich troski, marzenia, przeżywać historie im się wydarzające. Może jednak warto od czasu do czasu wychylić nos zza kart powieści i spróbować żyć swoim życiem? Ono może kryć wiele niespodzianek.

Sara żyła tylko i wyłącznie książkowym życiem, ale to właśnie dzięki książkom poznała Amy, korespondencyjną przyjaciółkę ze Stanów. Kiedy dziewczyna uzbierała wystarczająca kwotę i załatwiła wszystko w rodzinnej Szwecji, wyruszyła w odwiedziny do Broken Wheel. Na miejscu zamiast powitań czekała na nią tragiczna wiadomość, Amy zmarła. Początkowo załamana dziewczyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i otworzyła miejscową księgarnię, nie zdając sobie sprawy, jak wiele ten krok zmieni w jej życiu.

Księgarnia spełnionych marzeń to powieść lekka, łatwa i przyjemna, którą z grona innych wyróżniają jedynie nawiązania do literatury i wielka miłość do książek. Właśnie to nakłoniło mnie do wypożyczenia tej powieści z biblioteki. Ze smutkiem muszę przyznać, że książka nie tylko nie spełniła moich oczekiwań, ale mnie po prostu rozczarowała, bo okazała się romansidłem osadzonym w powoli wymierającym, małym miasteczku. Początkowo interesujące napomknienia o dziełach literackich, okazały się zmorą, bo autorka robiła to, czego nienawidzę i nie dopuszczam w żadnej formie – spoilerowała zakończenia książek. Jeśli nie czytaliście Jane Eyre lub Zaklinacza koni, a nie chcecie poznać ich zakończenia, to pod żadnym pozorem nie sięgajcie po Księgarnię spełnionych marzeń, ewentualnie przerzućcie parę kartek, gdy zobaczycie w treści te tytuły.

Historia Sary i jej przybycia do Broken Wheel jest naiwna, bardzo przewidywalna i zupełnie nierzeczywista. Mimo mnogości postaci i nawarstwienia różnych bohaterów, ciężko utożsamić się z kimkolwiek. Co gorsza, żaden z nich nie zapada specjalnie w pamięć, chociaż widać, że autorka mocno się starała ich zróżnicować.

Księgarnia spełnionych marzeń to jedna z tych książek, która szybko ulatują z pamięci i nic nie zmieniają w życiu czytelnika. Raczej rozczarowuje niż zachwyca, a przecież powieść o książkach powinna wpisywać się w gusta książkożerców. Mnie niestety pozostał niesmak po przeczytaniu streszczenia książek, których nie miałam okazji czytać. Tego się po prostu nie robi, ani w życiu codziennym, ani na kartach książki.

Tytuł: Księgarnia spełnionych marzeń
Tytuł oryginału: Läsarnai Broken Wheel rekommenderar
Autor: Katarina Bivald
Data wydania (Pl): 18 lutego 2016
Liczba stron: 416

Wydawnictwo: Amber

Wyzwania:














niedziela, 16 października 2016

"uwolnić zwierzęcą część, nie tracąc człowieczeństwa" - "Zbuntowana" Veronica Roth




Po dość pozytywnym przyjęciu Niezgodnej, której ze względu na krążące o niej opinie niesłusznie się obawiałam, musiałam sięgnąć po jej kontynuację. Tak oto, do moich łapek trafiła kolejna część cyklu. Czy rzeczywiście jest gorszą pozycją niż jej poprzedniczka? 

W społeczeństwie stworzonym na ruinach Chicago zostają odwrócone role. Jedne frakcje podróżują do siedzib innych nie starając się zachować odrębności. Liczą na schronienie i chwile spokoju, co jednak nie będzie im dane, bo trwa wojna i ciężko ocenić, kto jest zdrajcą, a kto przyjacielem. Tris za wszelką cenę nie chce się przyznać, jak mocno wpłynęły na nią wcześniejsze wydarzenia. Tobias też nie jest z nią do końca szczery. Skutkuje to ciągiem nieporozumień, które z pewnością nie pomagają dwojgu Nieustraszonym w zaistniałej sytuacji. Dodatkowo do władzy zaczynają dochodzić Bezfrakcyjni, którzy coraz częściej biorą udział w wielu wydarzeniach i po latach wykluczenia poza margines społeczny, uzurpują sobie coraz więcej miejsca w przestrzeni publicznej.

Zbuntowana skupia się na innych schematach niż Niezgodna. Nie ukazuje przemiany dziewczyny wychowanej pod kloszem, które nie mogła wyrwać się z utartych ścieżek i dopiero chęć poznania czegoś nowego, nieznanego pchnęła ją do życiowych zmian. Druga część cyklu bazuje także na innych uczuciach, przede wszystkim wyrzutach sumienia i niemożności poradzenia sobie z własnymi czynami. Tris niejednokrotnie wraca myślami do tego, co uczyniła, stara się skrywać swoje bolączki pod maską obojętności i pozornej odwagi, nie pozwala sobie pomóc. To właśnie takie zachowanie oddala ją od Tobiasa, buduje niewidzialny mur przepełniony tajemnicami i kłamstw. Swoją drogą Cztery niezmiernie mnie w tej części irytował, bo nie potrafił dać Tris oparcia, które dawał jej wcześniej. Nieustannie miał do niej pretensje, nie próbując dociec przyczyn jej zachowania. Absolutnie nie twierdzę, że sama Tris nie dała podwalin takiemu traktowaniu swoim zachowaniem, nic jednak nie poradzę na to, że zmieniłam swoje nastawie wobec niego. 

Roth bazuje fabułę drugiego tomu na konfliktach i grze pozorów poczynając od głównej bohaterki, a na bohaterach drugoplanowych kończąc. W końcu wojna jest idealnym tłem i pożywką dla fałszywych ruchów i dla dwulicowych graczy. 

Samo zakończenie tej części jest dość zaskakujące, chociaż przyznaję, że od pewnego momentu spodziewałam się takiego rozwinięcia. Nie zdradzając za dużo z tego, moim zdaniem, arcyciekawego wątku, przyznam, że zauważyłam fascynację autorki serialem LOST. 

Zbuntowana w żadnym calu nie była dla mnie gorszą częścią cyklu. Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem, fabuła została ciekawie rozwinięta, a bohaterowie ewoluowali, chociaż nie zawsze na plus. Zdecydowanie będę chciała sięgnąć po trzeci tom cyklu i przeczytać zakończenie całej historii. 


Tytuł: Zbuntowana
Autor:  Veronica Roth
Tytuł oryginału:  Insurgent
Data wydania: 8 kwietnia 2014
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Amber

Wyzwanie:

niedziela, 21 sierpnia 2016

Nie można mnie kontrolować - "Niezgodna" Veronica Roth



Kusiło was kiedyś, by całkowicie zmienić swoje życie? Bezpieczeństwo zmienić na zagrożenie, czuć dreszczyk ekscytacji, a nawet stawać oko w oko z okrucieństwem świata? Nie? To zupełnie nie przypominacie Beatrice Prior głównej bohaterki Niezgodnej Veronici Roth. Jeśli jednak, chociaż przez chwilę odczuliście tęsknotę za niebezpieczeństwem, to zapraszam do dalszej lektury. Tych co obcują za bezpieczeństwem też, w końcu siedzicie wygodnie przed monitorem lub z telefonem w ręce, czyż nie?

Beatrice od zawsze była uczona bezinteresowności, w końcu wychowała się we frakcji Altruizmu. Nosi szare workowate stroje, nie spogląda w lustro i stara się zachowywać skromnie i dusić w sobie pragnienie czegoś nowego, innego. Marzy by poznać inny świat, nie chce być dobrym człowiekiem, który żyje tylko dla innych. Wie, że mogą to zmienić testy określające osobowość, a te, w jej przypadku okazują się niejednoznaczne. Ostatecznego wyboru dziewczyna może dokonać podczas Ceremonii, w której wybierze swoją drogę i zdecyduje czy w dalszym ciągu chce przynależeć do frakcji Altruizmu, czy też Nieustraszoności, Erudycji, Prawości lub Serdeczności. Nie jest wielką tajemnicą, jaką frakcję wybiera dziewczyna. Tam przechodzi brutalne szkolenie, poznaje nowych znajomych, którzy jednocześnie są jej wrogami i rywalami, a osoba jej trenera, Cztery, nie daje jej spać po nocach.

 Do Niezgodnej podchodziłam trochę jak pies do jeża. Głównie ze względu na to, że pokutuje opinia, iż jest ona kopią Igrzysk śmierci, które ja, swoją drogą, uwielbiam. Po przeczytaniu pierwszego tomu cyklu stwierdzam, że nic bardziej mylnego i nie wiem w czym Niegodna mogłaby przypominać powieść Suzanne Collins, bo według mnie, jedyny łączący je element to ulokowanie fabuły w dystopijnym świecie. Niektórzy wskazują na podobieństwo między frakcjami, a dystryktami, dla mnie jednak, jest to zbieżność na tyle znikoma i bazująca na innym pomyśle, że nie posuwałabym się do stwierdzenia o kopiowaniu treści i pomysłów Clollins przez Roth. 

Przyznaję, że początek powieści dłużył mi się niemiłosiernie i nie mogłam złapać bakcyla tej historii. Jednak dzięki złożonemu i różnorodnemu charakterowi postaci, szybko się wciągnęłam i właściwie pożarłam książkę, nawet nie zauważając, że ją skończyłam. To właśnie postaci są największą siłą Niezgodnej. Ich usposobienie ukazywane jest stopniowo, a tajemnice, które skrywają, ukazane zostają w odpowiednim momencie, tak że czytelnik może sobie pozwolić na domysły, ale też nie czuje się nimi znużony. 

Chwała Veronice Roth za to, że zrezygnowała z wyświechtanego motywu trójkąta miłosnego. Tris od początku wie: co chce (a raczej kogo), kto będzie jedynie jej przyjacielem i nie próbuje na siłę układać związku, który przestałby mieć rację bytu po pięciu minutach.  To właśnie za zdecydowanie i odwagę polubiłam główną bohaterkę, mimo że początkowo uznałam ją jedynie za zapatrzoną w siebie i swoje potrzeby egoistkę. Patrząc przez pryzmat całej zawartej w pierwszym tomie historii, trudno się dziwić zachłanności życiowej Tris, w końcu jaki nastolatek by wytrzymał wciśnięty w ramy sztucznej skromności i spokoju. Sama główna bohaterka tak podsumowała swoją decyzję:

W domu spokojne, miłe wieczory z rodziną. Matka dziergała na drutach szaliki dla dzieci z sąsiedztwa. Ojciec pomagał Calebowi w pracy domowej. Na kominku płonął ogień, w moim sercu panował spokój, bo robiłam dokładnie to, czego ode mnie wymagano, i wszystko było w porządku. Nigdy nie nosił mnie wielki chłopak, nie śmiałam się do rozpuku przy stole podczas obiadu, nie słuchałam zgiełku stu ludzi mówiących na raz. Spokój jest ograniczeniem, to tutaj jest wolność. 
Niezgodna to w głównej mierze powieść o dorastaniu i wyborach, które raz podjęte mają znamienny wpływ na nasze życie. Bez sztucznej obłudy, poprzez przygody Tris, autorka ukazuje nie tylko barwne strony podjętych decyzji, ale też te ciemne, które należy brać pod uwagę, przy zmianie dotychczasowego trybu życia.

Powieść Roth to zgrabna młodzieżówka umieszczona w  dystopijnym świecie, gdzie ludzie przydzieleni zostali do konkretnych frakcji. Wbrew moim obawom, nie jest ona powtórzeniem wydanych wcześniej powieści o podobnej tematyce. Niezgodną warto przeczytać, nie sugerując się krążącymi o niej opiniami, jej lektura może grozić jedynie pozytywnym rozczarowaniem, tak jak stało się to w moim wypadku. 

Tytuł: Niezgodna
Autor:  Veronica Roth
Tytuł oryginału:  Divergent
Data wydania: 3 kwietnia 2014
Liczba stron: 352 
Wydawnictwo: Amber

czwartek, 9 czerwca 2016

Stosikowe plany czerwcowe

Ten miesiąc jest dla mnie szczególny.  Mówią, że winny się tłumaczy, a ja trochę czuję się winna, że tak zniknęłam. Blogowy urlop jeszcze chwilę potrwa, bo w tym roku na wakacje wyruszam już w czerwcu. Nie przygotowywałam postów na zapas i dostęp do internetu będę mieć dość mocno ograniczony przez kolejne tygodnie.
Wracam pod koniec czerwca, mam nadzieję, że ze zdwojoną siłą i ilością postów :)
Wakacje cieszą mnie również wolnym czasem. Ostatnio byłam dość mocno zabiegana i brakowało czasu na wszystko, na czytanie również. Mam nadzieję, że nadrobię parę lektur, bo na wakacje mam zamiar zabrać poniżej ukazane książki. 


egzemplarze recenzenckie otrzymane od Wydawnictwa Kobiecego


Dobre wieści Dana Perino - wspomnienia współpracownicy George'a W. Busha, który nie słynie z dobrych manier i okrzesania. Jak rzeczniczka prasowa radziła sobie z jego częstymi wpadkami? Jak wyglądało jej życie w Białym Domu? Tego się z chęcią dowiem :)


Dwadzieścia siedem snów Marta Alicja Trzeciak - o książce słyszałam wiele dobrego, że jest cudowna, magiczna i przenosi w fantastyczny książkowy świat. Mam nadzieję, że mnie również urzeknie.



Biorę sobie ciebie Eliza Kennedy - spontanicznie wypożyczona z biblioteki. Zaczęłam czytać, na razie nie zachwyca.

Śledztwo na cztery ręce Agatha Christie - książka zalegająca na regale i nieustannie czekająca na swoją kolej. Powinnam dostać za to po tyłku. 


Niezgodna Veronica Roth - uwielbiam Igrzyska Śmierci, a o Niezgodnej słyszałam, że jest ich kalką. Przeczytamy, zobaczymy.

Dodatkowo planuję skończyć Anarę Marcina Zajdlera, która póki co jest zaskakująco dobrą historią oraz Amerykański sen Michała Majewskiego, które ukazały się nakładem Wydawnictwa Psychoskok. 



Przy okazji przypominam o trwającym w czerwcu konkursie. Póki co zgłosiła się jedna osoba, więc szanse na wygraną są ogromne. 
Co do zadania konkursowego wystarczy podać jedynie tytuł i autora książki. 













czwartek, 21 stycznia 2016

Laini Taylor "Sny bogów i potworów cz.1"




Po Sny bogów i potworów cz.1 sięgałam z niejakim lękiem i obawą, czy ta książka sprosta moim dość wygórowanym oczekiwaniom, ponieważ autorka w poprzednich tomach nakreśliła niezwykle wciągającą historię. Ze spokojnym sumieniem mogę stwierdzić, że cykl trzyma swój poziom, a nawet z każdym kolejnym tomem staje się coraz lepszy.

Wrogie dotąd wojska potworów i aniołów postanawiają zawrzeć sojusz. Pomijając Karou i Akivę, dla obu stron jest to ostateczność i trudna do zniesienia, smutna rzeczywistość. Nic jednak tak nie jednoczy jak nadchodząca wojna, szczególnie wtedy gdy wokół głównych bohaterów piętrzą się same problemy, a za plecami czai się wróg. Karou zmaga się tworzeniem planów na nadchodzące starcie, a Akiva stara się doprowadzić do porządku żołnierzy swojego oddziału. Tymczasem dochodzi sprawa Wilka oraz tajemniczej obecności czającej się przy Akivie. 
Laini Taylor przyzwyczaiła już czytelników, że wykreowany przez nią świat nie wpisuje się w ogólnie przyjęte schematy. Tutaj nic nie jest czarne albo białe. Potwory nie są złe, to anioły w przeważającej większości stanowią okrutną rasę. Szczególnie uderza opis ich zachowania, kiedy wdrażają w życie swój przebiegły plan wykorzystania ludzi. 

Niezwykle cieszy rozwijanie opisu postaci, które do tej pory stanowiły jedyne tło całej historii. Tym razem zapoznajemy się z Liraz i jej uczuciami, które głęboko skrywa pod powłoką pozornie twardej, silnej i nieustępliwej anielicy. Mamy okazję zapoznać się też z Zirim, który do tej pory pojawiał się jedynie w wątkach powieści. 

Niezwykle cieszy też powrót wątku miłosnego. Co prawda, nie jest on tak rozbudowany jak  w pierwszym tomie, ale dzięki temu dodaje on całej historii emocjonującego zabarwienia i nie zakłóca wątku pierwszoplanowego, czyli przygotowań do wojny. 

Taylor powraca też do schematu z pierwszej części, wprowadzając na karty powieści nową postać – Elizę, o której wiadomo jedynie tyle, że pracuje w laboratorium i prawdopodobnie jest w jakiś sposób związana z aniołami.    

Historia przedstawiona w tej części porusza bardzo ważny temat wzajemnej akceptacji, która tak naprawdę zależy tylko od nas samych. Bohaterowie, a z nimi czytelnik może się zastanowić nad kwestią, czy tylko ze względu na wygląd można skazywać kogoś na banicję społeczną. Autorka nieśmiało podpowiada, że warto czasami łamać konwenanse, bo nigdy nie wiemy co może nas spotkać. Zresztą te łamane są przez nią już od pierwszego tomu, gdzie można było przeczytać o romansie anioła z diablicą.


Sny bogów i potworów cz.1 są jak cisza przed burzą. Akcja rozwija się powoli, stopniowo nadając bieg toczącej się historii. Czynione są wielkie plany, wskazywane są militarne zamiary, można śledzić działania obu ze zwaśnionych stron, co wyróżnia ten tom spośród pozostałych. Zbyt poważne sytuacje w dalszym ciągu są rozładowywane niezwykle sympatycznymi żartami Mika i Zuzany (czy tylko ja mam wrażenie, że w poprzednich częściach była to Zuzanna a nie Zuzana?).  Nie mogę też nie wspomnieć, że znowu podróżujemy po świecie. Praga została na dobre opuszczona, ale na kartach powieści pojawia się Maroko, Waszyngton i Watykan.

Zdecydowanie mogę podkreślić, że w dalszym ciągu Córka dymu i kości stanowi jeden z moich ulubionych cykli młodzieżowych. Według mnie pozostaje on jedną z najbardziej barwnych powieści, jakie kiedykolwiek dane mi było czytać. W związku z tym z niecierpliwością czekam, aż uda mi się dostać w swoje ręce kolejną część i poznać zakończenie historii Karou i Akivy.  



Tytuł oryginału: Dreams of Gods and Monsters
Liczba stron: 304
Data wydania: 2 czerwca 2015 
Wydawnictwo: Amber


Książka bierze udział w wyzwaniu:



poniedziałek, 26 października 2015

Dawno, dawno temu anioł i diablica trzymali w dłoniach rozwidloną kostkę życzeń - Laini Taylor "Dni krwi i światła gwiazd"



Dawno, dawno temu anioł zakochał się diablicy i oboje marzyli o lepszym świecie. Dawno, dawno temu praktycznie w każdej księgarni, ze stolików, plakatów i stojaków wszelakich spoglądała na mnie dziewczyna z twarzą okrytą niebieską, pierzastą maską. Poprzysięgłam sobie, że nie sięgnę po powieść Laini Taylor, bo nienawidzę takiej natarczywej reklamy. Ba, wmówiłam sobie, że książka zapewne jest beznadziejna, skoro jest tak natarczywie reklamowana. Jednak podczas jednego z wieczorów, spędzonego w lokalnej bibliotece, coś mnie podkusiło i zapomniałam o swoich wcześniejszych postanowieniach. Całe szczęście, że mnie podkusiło, bo Córkę dymu i kości czym prędzej pochłonęłam, a historia napisana przez Taylor urzekła mnie do tego stopnia, że z rozpalonymi policzkami czekałąm na wydanie kolejnych tomów.

Drugi tom cyklu, czyli Dni krwi i światła gwiazd, również urzeka. Akcja zostaje przeniesiona z tętniącej życiem, zagadkowej Pragi, do pylistego, trochę dzikiego, ale nie mniej zagadkowego Maroka. Tam właśnie Karou przejęła schedę Brimstone’a i stała się nowym wskrzeszycielem. Dziewczyna starając się złagodzić ból związany z rozstaniem z Akivą i powrotem gorzkich wspomnień pracuje wytrwale, praktycznie nie śpiąc. W związku z tym, że jako jedyna spośród wszystkich chimer, wygląda jak człowiek, na nią spadają wszystkie obowiązki związane z zaopatrzeniem, chociażby w prowiant. Na domiar złego za plecami dyszy jej Thiago, któremu jak na złość udało się przeżyć. Dodatkowo jej były oprawca jest wyjątkowo miły, co budzi niemałe podejrzenia.  

W Pradze z przerażenia drży Zuzanna, śląc nieustannie maile do Karou. Kiedy jednak cały świat obiegają informacje o zagadkowych zniknięciach zębów z muzeów, dziewczyna postanawia namówić Mika na daleką podróż, w celu odnalezienia przyjaciółki. Biedny Mik, niemający pojęcia o tym, w jaki sposób kradzieże zębów mogą być związane z Karou, podniecany płomieniem miłości, zgadza się na szalony pomysł swej dziewczyny.

Tymczasem u aniołów zaczyna się rozłam. Nie tylko Akiva zaczyna dochodzić do wniosku, że da się żyć bez wojen. Razem ze swoimi pobratymcami postanawia doprowadzić do dezintegracji, która ma ostatecznie na celu pokój w zwaśnionym świecie.

Dni krwi i światła gwiazd są udaną kontynuacją cyklu. Historia jest spójna, uzupełniana o nowe informacje, powoli wyjaśniane zostają zagadki, których ciągle przybywa.  Charaktery postaci zostały zarysowane wyraźnie i szczegółowo, a żeby odgonić marsowy nastrój panujący w Maroku, przez karty powieści przewija się Zuzanna i Mik, którzy całej historii dodają humoru, uroku i lekkości. Zmienia się natomiast postać głównej bohaterki, która przeżywa swoistą przemianę. Z lekkomyślnej , zagubionej dziewczyny staje się dojrzałą kobietą, która nie waha się wziąć na swoje barki ogromnej odpowiedzialności.

Historia Taylor czaruje i w magiczny sposób wkrada się do umysłu czytelnika. Wydarzenia opisywane są precyzyjnie, a początkowo uśpiona akcja po paru rozdziałach nabiera tempa, nie pozwalając się nudzić. Rozwijane są przeróżne wątki, dzięki czemu możemy lepiej poznać bohaterów, ich poglądy i wspomnienia. Magiczne tło wydarzeń pozwala przenosić wraz z antagonistami do różnych światów, a zaznaczyć trzeba, że plenery i scenerie opisywane są żywo i z wielką wprawą.

 Dni krwi i światła gwiazd na pewno nie zawiodą fanów cyklu. Co prawda wątek romantyczny został dość mocno okrojony i tym razem nie dochodzimy razem z główną bohaterką do odkrycia prawdy o jej pochodzeniu, co stanowiło meritum tomu pierwszego. Tym razem poruszane są tematy poważne i skomplikowane: wojna i próba zakończenia trwającego od lat konfliktu. Drugi tom jest dzięki temu dojrzalszy i stanowi doskonałe dopełnienie poznanej historii. Do tego stopnia, że z niecierpliwością oczekuje się na przeczytanie kolejnych części cyklu.


Tytuł oryginału: Days of Blood and Starlight
Liczba stron: 352
Rok wydania w Polsce: 2015
Wydawnictwo: