wtorek, 16 lutego 2021

Żółw i słoń w jednym stali domku - "NIe ma to jak sąsiedzi" Agnieszka Taborska




Gdzieś tam znajduje się taka kamienica, gdzie obok siebie mieszkają żółw, kogut a nawet słoń. Każde z nich pełni w domu ważną rolę, każde wpływa na życie swoich sąsiadów. Bajka powiecie? Ano bajka, ale pokazująca, że w zgodzie da się żyć. 

Nie ma to jak sąsiedzi Agnieszki Taborskiej to zbiór historyjek opisujących mieszkańców kamienicy przy ulicy Okrężnej. Od innych domów wyróżnia się zdecydowanie mieszkańcami, którzy często zmieniają swoje lokale, a chociaż są bardzo różni potrafią się dogadać i koegzystować. Ci niecodzienni sąsiedzi mają całkowicie odmienne potrzeby, jednak często działanie jednego z nich wpływa na kolejnego.

Książeczka pokazuje jak ważne jest akceptowanie różnorodności. Każde ze zwierząt zamieszkujących kamienicę wnosi coś istotnego do jej życia. Lokatorzy sobie pomagają, ułatwiają codzienność, swoim zachowaniem pomagają kolejnym właścicielom zasiedlanych przez siebie mieszkań, chociażby dzięcioł przerabia meble na wióry, w których strusie chowają później głowy. Taka wspólna egzystencja, symbioza wręcz, pokazuje jak przez swoje czyny można pomagać innym.  

Losy mieszkańców kamienicy przy ulicy Okrężnej to prawdziwa lekcja tolerancji. Jej lokatorzy, mimo różnic, potrafią sobie pomagać i koegzystować. Nie przeszkadzają sobie, nie robią na złość, a wręcz przeciwnie, starają się sobie nawzajem życie ułatwiać. 

Książeczka czaruje utrzymanymi w żywych barwach ilustracjami autorstwa Aleksandry Gołębiewskiej. Przykuwają oko i idealnie odzwierciedlają ukazywaną treść. Posiadają również intrygującą teksturę, bowiem w miejscu rysunku kartka robi się bardziej matowa. 

Przyznam jednak, że mimo tak wielu zalet, książka ta ma dla mnie jeden istotny mankament - cieżko ją przeczytać na raz. Historie są dość mocno rozciągnięte i czasami po prostu nudnawe. Piszę to z żalem serca, ale niestety po pewnym czasie nużyły one nie tylko mnie, ale również moje dziecko.

Nie ma to jak sąsiedzi Agnieszki Taborskiej to z pewnością książeczka niosąca ze sobą ważny przekaz. To historia pokazująca jak ważne jest akceptowanie odmienności i codzienne wsparcie najbliższych. 


Tytuł: Nie ma to jak sąsiedzi

Autor: Agnieszka Taborska

Ilustracje: Aleksandra Gołębiewska

Data wydania: 3 kwietnia 2019

Liczba stron: 48

Wydawca: Debit


poniedziałek, 15 lutego 2021

Nowy rok, nowe skarpetki

Uwielbiam kolorowe skarpetki. Jednak to juz pewnie wiecie, bo pisałam o tym kilka razy. Gdy za oknem szaro bure dni, staram się poprawiać sobie nastrój właśnie tą częścią garderoby. W kwestii doboru jakości do ceny pozostaję wierna tym z Many Mornigs. Ich wzory są dla mnie bezkonkurencyjne. 


Trochę sztuki



Jako dzieciak zbierałam Świat Wiedzy. Moja mama leciała do kiosku, by przynieść mi kolejne wydania tej gazety, a moja ulubioną częścią była ta dotycząca sztuki. Kochałam czytać życiorysy malarzy, oglądać ich prace, doceniać kreskę. Poniekąd głód wiedzy w tym kierunku we mnie wrósł. Nie mogłam więc odmówić sobie skarpet z Pablem Picassem. Jedna z nich ma wizerunek mistrza, druga wygląda jak jedno z jego abstrakcyjnych dzieł. Są po prostu idealne.



HYGGE 


Hygge to duńskie słowo wyrażające ciepło, przytulność, mające prowadzić do odczuwania szczęścia. Idealnie wpasowujące się w zimowe wieczory, takie spędzane z książką, pod kocem i z kubkiem parującej herbaty w ręce. Dlatego postanowiłam wybrać skarpety o nazwie hygge. Będą idealne na dni, gdy muszę zwolnić. 


Coś dla wielbicela aut 


Mój synek totalnie oszalał na punkcie samochodów. Resoraki walają się po całym domu, a on bawi się w wyścigi, kraksy, a jedna z jego ulubionych zabawek to drewniany parking. Kiedy więc zobaczyłam skarpety z motywem samochodowych  wyścigów to musiałam je dać synkowi. Jest nimi zachwycony. 


Dlaczego Mamy Mornings? 


Wybrałam skarpety tej firmy, bo moim zdaniem są bardzo dobre jakościowo i zachwycają designem. Poza tym lubię wspierać rodzime firmy, a ta wspiera też różne akcje charytatywne, takie jak WOŚP. 








wtorek, 2 lutego 2021

Trochę lata w środku zimy - "Chorwacka przystań" Anna Karpińska


Książki Anny Karpińskiej czytuję nie od dziś, jednak nie miałam okazji poznać jej debiutu literackiego. Zmieniło się to w chwili, gdy wydawca postanowił wznowić pod koniec zeszłego roku Chorwacką przystań.

Rok 1992. Anna jest dziennikarką i zostaje wysłana do Chorwacji. Kobieta ma zostać korespondentką wojenną. W Polsce zostawiła męża i swoje bądź co bądź spokojne życie. Zupełnie się nie spodziewa, że na obczyźnie będzie świadkiem nie tylko krwawych wydarzeń, ale również pozna miłość. Nadchodzi czas powrotu do Polski, a Anna ma mętlik w głowie. Nie wie jednak, że los sam napisze dla niej scenariusz pozbawiając ją wyboru.

Przyznam, że Chorwacka przystań to pierwsza powieść autorki z jaką mam problem. Po pierwsze nie przypadła mi do gustu główna bohaterka. Anna wydała mi się bardzo egoistyczną osobą, chociaż szczerze przyznającą się do swoich wad. Jak sama zresztą twierdziła, niczego w jej relacji z mężem nie brakowało,  stąd też nie potrafiła wytłumaczyć swojej fascynacji chorwackim znajomym Blażem. Anna była nim zauroczona, pochłonięta bez reszty, nawet gdy wróciła do kraju i dokonała wyboru, że pozostanie przy mężu, to Blaż nieustannie zaprzątał jej myśli, co wydaje się być dość dziwnym. Anna starzeje się, wchodzi w różne życiowe role, a jej fascynacja mężczyzną nie słabnie, miałam wręcz wrażenie, że wszystko co robiła podporządkowywała myślom o nim, o ich hipotetycznym wspólnym życiu. 

Przyznam, że mam problem ze zdradą w powieściach, bo sama w tej kwestii mam bardzo zero jedynkowe podejście. Po prostu zdrady nie uznaję i uważam, że świadczy ona o braku miłości do partnera. W powieści natomiast zdrada odgrywa bardzo ważną rolę, to ona nadaje bieg dalszemu życiu Anny. 

Nie podobał mi sie tez sposób wychowyania dzieci przez Annę, a raczej to, co o nich myslała. Rozumiem, że miała prawo by zmęczona utrzymaniem w ryzach trójki maluchów, jednak zupełnie nie na miejscu wydało mi się nazywanie ich bachorami, dawanie klapsów i inne staromodne metody wychowywania. Ciężko mi było to czytać jako młodej mamie. 

Nie ukrywam jednak, że świat wykreowany przez Annę Karpińska mnie wciągnął. Dałam się porwać nie tyko fascynującej Chorwacji, zaściankom Dubrovnika, ale też swojskiej Warszawie, bo życie w niej okazało się nie mniej fascynujące. Bohaterki Karpińskiej jak zawsze są realne. Ich życie przypomina losy każdej z nas, matek, żon, partnerek. To właśnie jest wielka siła jej powieści. Ma się wrażenie, że czyta sie zwierzenia przyjaciółki. 

Mimo że nie do końca leżała mi tematyka Chorwackiej przystani to jednak muszę przyznać, że wciągnęła mnie ta historia i z przyjemnością sięgnę po wznowienie Chorwackich powrotów, a to ukaże się już w lutym. 


Tytuł: Chorwacka przystań

Autor: Anna Karpińska

Data wznowienia: 12 listopada 2020

Liczna stron: 592

Wydawca: Proszyński i S-ka

ISBN: 9788382340150

poniedziałek, 1 lutego 2021

Cykl Wiktoria Biankowska t. IV - "Ja, ocalona" Katarzyna Berenika Miszczuk





Chociaż Ja, potępiona miała otwarte otwarte zakończenie to autorka długo kazała czekać na kolejny tom. Może dlatego, że perypetie miłosne głównej bohaterki znalazły szczęśliwy finał, a Wiktoria nawywijała tyle, że ciężko byłoby wymyślić dla niej kolejne kłopoty. Jednak okazuje się, że Biankowska ma talent do pakowania się w kłopoty, a miejsce w jakim przebywa i jej towarzysze zupełnie tego nie ułatwiają. 

Dziesięć lat po wydarzeniach z poprzedniej części Wiktoria i Beleth nie są już parą. Dziewczyna w głównej mierze przebywa w Edenii, gdzie coraz częściej mówi się o końcu świata. Azazel po długim pobycie opuszcza więzienie, a w piekle pojawia się Lilith. Wszyscy wieszczą koniec świata, a są nim przerażeni zarówno zwykli śmiertelnicy, jak również istoty żyjące w zaświatach. Wiktoria po raz kolejny daje się wciągnąć w kabałę i zostaje obdzielona nietuzinkową rolą.  

Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie nawiązania do współczesnej sytuacji. W książce też panuje pandemia, a ludzie myślą, że koniec świata rychło nadchodzi. Jednak w fikcji literackiej ten koniec rzeczywiście nadchodzi, a Wiktoria z przyjaciółmi stara się mu zapobiec. 

Do grona głównych bohaterów dołączają też inni: anioły, cheruby i diabły. Opowieść dalej jest niezwykle zabawna, Wiktoria stała się swego rodzaju celebrytką zaświatów, co chwilą pisują o niej niebiańskie szmatławce licząc na każde jej potknięcie. Co więcej, ona często z premedytacją się im podkłada. Do grona adoratorów byłej diablicy trafia również niezwykle przystojny anioł i pojawia się obecny w poprzednich częściach motyw trójkąta miłosnego.  

Naszych bohaterów czeka niezwykle emocjonująca przygoda, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Całość uzupełniana jest o informacje zawarte w biblijnym opisie apokalipsy według świętego Jana. Tak jak sama autorka potwierdziła, powieść nie jest odgrzewanym kotletem, a ona w dużej mierze skupiła się na opisie losów diabłów. 

Ja, ocalona to powieść, która nie tylko mnie nie zawiodła, ale sprawiła, że dłużej mogłam cieszyć się znajomością losu Wiktorii Biankowskiej. Chętnie spotkałabym się z tą bohaterką w kolejnych tomach. 


Tytuł: Ja, ocalona

Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk

Data wydania: 28 października 2020

Liczba stron: 416

Wydawca: W.A.B

ISBN: 9788328083455