Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Melinda Salisbury. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Melinda Salisbury. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 18 września 2016

Niektóre baśnie nigdy nie powinny stać się rzeczywistością - "Śpiący Książę" Melinda Salisbury


Mało jest kobiet, które w dzieciństwie nie marzyły o byciu Kopciuszkiem czy Śpiącą Królewną i spotkaniu wymarzonego księcia na białym koniu. Baśnie, które są znamy są cukierkowe, zawsze mają dobre zakończenie i morał. W powieściach Salisbury stykami się opowieściami przesyconymi złem i okrucieństwem, a postaci z tych baśni stają się rzeczywiste i przenikają do życia mieszkańców książkowych krajów Lormere i Tragellanu.

Merek nie żyje, a władzę w Lormere przejął Śpiący Książę. W drugim tomie trylogii zmieniona zostaje narracja. Tym razem historię poznajemy z punktu widzenia Errin - siostry znanego z pierwszej części strażnika Liefa. Dziewczyna mieszka z matką, która przechodzi załamanie nerwowe po śmierci męża i zaginięciu syna. Dodatkowo wieczorami matka zachowuje się jak potwór i musi być trzymana przez Errin w zamknięciu. Dziewczyna, która uczyła się na aptekarkę wykorzystuje różnorodne zioła i robi mieszanki dla swej rodzicielki, niestety jej działania nie dają rezultatu. Errin stara się być dzielna, ale załamuje się z dnia na dzień, wie jednak, że musi walczyć o przetrwanie. Martwi ją między innymi spłata dzierżawy, bo pieniędzy nieustannie brakuje. Jej los zmienia się, gdy do jej wioski dociera tajemniczy Silas ukrywający swe oblicze pod kapturem. Oboje muszą stawić czoła nadchodzącym wojskom Śpiącego Księcia.

Melinda Salisbury kontynuuje opowieść rozpoczętą w tomie pierwszym, zmieniając perspektywę, lecz mimo to, uzupełnione zostają informacje dotyczące losu bohaterów pierwszego tomu. W tej części brak jest okrucieństwa, jakie zostało przedstawione w pierwszym tomie. Tutaj rządzą inne emocje, takie jak strach o rodzinę, tęsknota za beztroskimi dniami i tęsknota za zmarłymi. Śpiący Książę jest historią dużo spokojniejszą, mniej nasyconą sprzecznymi emocjami i domysłami, co jednak nie znaczy, że mniej wartościową i mniej wciągającą.

Po pierwsze na uwagę zasługuje główną bohaterka, która mi dużo bardziej przypadła do gustu niż Twylla. Miałam wręcz wrażenie, że jej charakterystyka została zbudowana na zasadzie przeciwieństwa do Daunen Wcielonej. Errin jest dziewczyną dzielną, bohaterską, absolutnie nieskupioną na sobie, co więcej, jej myśli krążą głównie wokół pomocy innym i zapewnienia dobrego bytu najbliższym. Charakteryzuje ją też pewna zadziorność i cięty język, co jest miłą odmianą, gdyż Twylla biernie wykonywała rozkazy królowej, nie próbując perswadować własnego zdania.

Po drugie, tym razem oprócz bogobojnego Lormere, czytelnik ma okazję zapoznać się z ateistycznym Tregellanem. Rozbudowany zostaje opis krain, a już na początku książki zachwyca mapa Trzech Królestw. Przedstawienie kolejnych państw i ich historii pozwala na głębsze zapoznanie się z opisaną opowieścią. Tym razem także zostają przybliżone baśnie i mamy możliwość zapoznania się z kolejnymi historiami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie w świecie opisanym.

Śpiący Książę jest dobrą kontynuacją cyklu, która stanowi idealne uzupełnienie pierwszej części. Dodatkowo, niezwykle intrygujące zakończenie sprawia, że z niecierpliwością wyczekuje się ostatniej części.


Tytuł: Śpiący Książę
Autor:  Melinda Salisbury
Tytuł oryginału: The Sleeping Prince
Tłumaczenie:  Jakub CHudy
Data premiery (Pl): 25 maja 2016
Liczba stron: 400 
Wydawnictwo: Zielona Sowa


Recenzja napisana dla portalu Bookhunter.pl



poniedziałek, 25 lipca 2016

"bycie samą bardzo różni się od bycia samotną" - "Córka Zjadaczki Grzechów" Melinda Salisbury




Powiadają, że rodziny się nie wybiera. Twylla też nie wybrała swojej matki – Zjadaczki Grzechów, a tym bardziej roli jaką miała po niej przejąć. Gdy u drzwi chaty zjawiła się królowa, dziewczyna nie posiadała się ze szczęścia. Naiwnie myślała, że dane jej będzie wspaniałe, opiewające w bogactwo życie księżniczki, z radością opuściła rodzinny dom, by wieść, jak jej się wtedy wydawało, bajkowy żywot. 

W najśmielszych snach Twylla nie przypuszczała, że zostanie Daunen Wcieloną, śmiercionośną bronią w rękach królowej, osobą, która zabija zdrajców królestwa Lormere samym dotykiem.  Nie przypuszczała, że podziwiana przez nią władczyni jest szalona, mściwa i żądna mordu, że w konsekwencji stanie się ona osobą, której nienawidzi z całego serca.  Nie przypuszczała, że tak bardzo będzie tęsknić za ludzkim dotykiem, gestem, czułością, szczególnie wtedy, gdy w końcu spotka osobę, którą obdarzy uczuciem. 

Powieści Melindy Salisbury bliżej do obyczajówki niż fantastyki, ponieważ, w mym mniemaniu, stanowi  ona idealny obraz ludzkiej psychiki. Mając Twyllę za narratora opowieści, przeżywamy razem z nią wzloty i upadki, możemy dogłębnie poznać jej postępowanie. Przyznać trzeba, że podczas lektury znacznie zmieniają się odczucia wobec głównej bohaterki. Z początkowego współczucia, przemieniają się one w niechęć, gdyż na jaw wychodzi jej egoizm i tchórzostwo.

Córka Zjadaczki Grzechów jest przede wszystkim studium samotności. Ukazuje jak zachowuje się człowiek pozbawiony dotyku i kontaktu, człowiek napiętnowany publicznie, którego boją się inni. Jednocześnie historia Twylli wskazuje, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a to, w jakim się znaleźliśmy aktualnie położeniu jest wynikiem wcześniej dokonanych wyborów i popełnionych grzechów , głównie pychy, egozimu i tchórzostwa. To właśnie grzechy odgrywają w powieści znaczną rolę i przewijają się przez cały tekst zarówno w wydarzeniach doczesnych, jak też w retrospekcjach z wcześniejszego życia głównej bohaterki.

Kolejnym ważnym aspektem Córki Zjadaczki Grzechów jest religijność. Następujące po sobie okoliczności opisane w książce, wyraźnie wskazują na problem zachwiania wiary, a autorka poprzez zachowanie bohaterów toczy polemikę, czy ta rzeczywiście ma sens, czy też jest zwykłą bujdą nie mającą wpływu zarówno na życie doczesne, jak i pośmiertne. 

Dodatkowo ujęło mnie nawiązanie do znanej skądinąd baśni o Szcurołapie. Tutaj została rozwinięta i dodano jej dramatyczne zakończenie, które w znaczny sposób wpłynęło na zakończenie powieści, co bardzo mnie zaskoczyło.

Córce Zjadaczki Grzechów nie zabrakło także epizodu miłosnego. Występuje tu motyw trójkąta miłosnego: mamy dwóch chłopców i dziewczynę (wszyscy są piękni, jakżeby inaczej). Jednakże początkowo schematyczne rozwiązanie,  przybiera jednak obrót, którego w żaden sposób nie można się spodziewać.

Powieść Melindy Salisbury to sprawnie napisana obyczajówka osadzona w realiach fantastycznych. W moim mniemaniu jest to bardzo dobry debiut, będący jednocześnie pierwszym tomem trylogii. Z miłą chęcią sięgnę po następne części cyklu. 

Tytuł: Córka Zjadaczki Grzechów
Autor: Melinda Salisbury
Tytuł oryginału: The Sin Eater's Daughter
Tłumaczenie: Michał Kubiak
Data wydania (Pl): 3 czerwca 2015
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Zielona Sowa





Recenzja napisana dla portalu