niedziela, 28 lutego 2016

O tym, jak warunki atmosferyczne łączą ludzi - "W śnieżną noc" L.Myracle, J.Green, M.Johnson


W lutym, głównie dzięki Walentynkom, zdałam sobie sprawę, że czytam niezwykle mało książek o miłości. Postanowiłam to nadrobić i właściwie jedyną pozycją, jaka wpadła mi w ręce był zbiór opowiadań W śnieżną noc Lauren Myracle, Johna Greena i Maureen Johnson. 

Nie myli się ten, komu książka kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Muszę jednak przyznać, że święta te przewijają się jedynie w tle opowiadań i nie przeszkadzało mi to czytać ich w lutym. Punktem wyjściowym opowieści jest śnieżna zawieja, która paraliżuje okolicę. Właśnie w takich okropnych warunkach atmosferycznych Jubilatka - bohaterka pierwszego opowiadania nie może dostać się na święta do dziadków; trójka przyjaciół godzinami zmierza na spotkanie z rozwrzeszczanymi cheerleaderkami; Addie - główna postać ostatniej historii wypłakuje oczy. Wszystkie trzy opowiadania łączą ze sobą również postaci i epizody występujące w pozostałych, co jest niezwykle ciekawym pomysłem i przyznać muszę, że bardzo taki zabieg przypadł mi do gustu, ponieważ rozszerzał wątki bohaterów poznanych we wcześniej opisanych historiach.

Wielkimi plusami tej pozycji są wyraziści i nietuzinkowi bohaterowie, do których trzeba zdecydowanie zaliczyć mających szmergla na punkcie Wioski Flobie (kolekcjonerskich, świątecznych budynków, z których można zbudować całe miasteczko) rodziców, pragnącego pozbyć się swej cnoty Azjatę, którego ulubionym epitetem jest upośladek, czy też dziewczynę marzącą, by hodować świnkę (i to nie morską, a taką prawdziwą, co lubi tarzać się w błotku).  Kolejnym atutem są dość oryginalne historie, szczególnie ta napisana przez Johna Greena. Przyznać  jednak trzeba, że dość schematycznie przebiegały wydarzenia związane z łączeniem się bohaterów w pary i ich miłostkami. Wydarzenia te były przesłodzone i monotonne aż do bólu. 

Jeszcze raz muszę podkreślić, że niezwykle ciekawie wypadła próba wykorzystania przedstawionych bohaterów i wątków przez innych pisarzy w swoich opowiadaniach. Starali się oni oddać historie i epizody jak najwierniej, co stanowiło niemałe urozmaicenie ukazanych przez nich przygód. Przyznaję, że mi najbardziej podobało się opowiadanie Bożonarodzeniowy cud pomponowy napisane przez Johna Greena, najmniej natomiast ostatnie Święta patronka świnek, ponieważ za bardzo pobrzmiewały w nim echa Opowieści wigilijnej Dickensa, wątku już i tak nadto w literaturze wyeksploatowanego. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę, że historie te właściwie są przeznaczone na bożonarodzeniowy okres, nie powinno to przeszkadzać. Wtedy właśnie każdy chce być dobry i spełniać dobre uczynki, a w swym pragnieniu chcąc nie chcąc, pozostaje odrobinę naiwny. 

W śnieżną noc to lektura łatwa i przyjemna w odbiorze, czyta się ja praktycznie od deski do deski za tzw. jednym posiedzeniem. Książka pozostawia po sobie dość miłe wspomnienia. Jest to pozycja skierowana głównie do nastolatków, ale jestem przekonana, że nawet starsi czytelnicy uszczkną z niej coś dla siebie i w miłej atmosferze spędzą z nią swój czas. 

Tytuł: W śnieżną noc
Autorzy:  Lauren Myracle, John Green, Maureen Johnson
Tytuł oryginału: Let It Snow
Data wydania: styczeń 2014
Wydawnictwo: Bukowy las

Wyzwanie:

książka, która ma więcej niż jednego autora




wtorek, 23 lutego 2016

Powrót do dzieciństwa: Małgorzata Musierowicz

Małgorzata Musierowicz to jedno z bardziej rozpoznawalnych polskich nazwisk związanych z literaturą dla młodzieży. Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o Jeżycjadzie wydawanej od lat 70-tych i praktycznie z roku na rok zwiększającej swoją objętość.

Musierowicz, jak twierdzi na swojej stronie internetowej, od dziecka marzyła o pisaniu książek i domowej drukarni. Marzenia te spełniły się z nawiązką, bo jej domową drukarnią stał się komputer, a jej ulubionymi zajęciami jest wszystko, co z książkami powiązane: czytanie ich, przeglądanie, czy ilustrowanie.

Tak jak w przypadku Astrid Lindgren, kariera Musierowicz zaczęła się od konkursu, w którym autorka nie zdobyła niestety głównej nagrody. Jednak Małomówny i rodzina spodobali się komisji w takim stopniu, że w 1975 roku powieść ukazała się drukiem. 

Pierwszy tom Jeżycjady ukazał się w 1977 r. i tam można było zapoznać się z rodziną Żaków i dzielnicą Jeżyce. Musierowicz zaniosła maszynopis do wydawnictwa Nasza Księgarnia za namową brata – Stanisława Barańczaka.  W jednym z wywiadów pisarka przyznaje, że tyle razy poprawiała maszynopis, że powieść praktycznie całkowicie zmieniła swój pierwotny kształt i do dzisiaj pozostał jej nawyk pisania kilku wersji, by ostatecznie wybrać najlepszą. 

W swoich powieściach Musierowicz przekazywała i w dalszym ciągu przekazuje dużo mądrości. W PRL-u starała się przemycać m.in. treści, które właściwie cenzurze nie powinny umknąć (ale kto by tam sprawdzał książki dla dzieci), teraz nawiązuje do dzieł, które wypadałoby znać chcąc być elokwentnym i oczytanym.

Niezwykle zazdroszczę pani Musierowicz, że udało jej się już praktycznie skompletować biblioteczkę marzeń i chętnie bym się dowiedziała, jakie książki się w niej znajdują. 

Życie autorki wygląda niezwykle barwnie dzięki jej zakręconym czytelniczkom. To właśnie pomysły i podpowiedzi dziewczyn wplatane są w fabułę kolejnych powieści. Przed laty jedna wysłała swojego narzeczonego, pod pretekstem uzyskania autografu, by pisarka przyjrzała mu się i potwierdziła, że nadaje się na męża. Mimo rekomendacji, dziewczyna i tak go rzuciła. Chłopak jednak po latach odezwał się do autorki i prowadził z nią listowną wymianę. Był ciężko chory i poprosił, by pisarka nazwała jednego z bohaterów jego imieniem, co też uczyniła.

Barwny świat Jeżycjady liczy już 21 tomów (w tym roku pojawi się kolejny: Ciotka zgryzotka). Ja życzę pani Musierowicz, by jeszcze pisała i pisała. Może i niektórzy twierdzą, że bohaterowie naiwni, historie mało realne i cukierkowe. Ja jednak ten świat uwielbiam i biję się w pierś, bo nie wszystkie tomy przeczytałam. Ponowne czytanie książek pani Musierowcz jest dla mnie powrotem do dzieciństwa, o jakim marzyłam.

Powieści i opowiadania dla młodszych czytelników: 





Jeżycjada <3:

Książki kucharskie:

Felietony:


Książki traktujące o Musierowicz i jej twórczości:


Książki Małgorzaty Musierowicz ukazują się nakładem Wydawnictwa Akapit Press:


Książki Małgorzaty Musierowicz wydawane są też w Japonii. Próbowałam dokopać się do okładek i parę odnalazłam (co prawda doszukałam też się innych, ale nie mam potwierdzenia, że te krzaczki na okładce to nazwisko naszej autorki, więc nie chcę nikogo wprowadzać w błąd :) ): 










--------------------------------------------------------------------
Post powstał na podstawie:
- http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,7960875,Jezycjada__czyli_swiat_wedlug_Musierowicz.html?disableRedirects=true
- http://musierowicz.com.pl/index.html
- http://ninateka.pl/audio/rozglosnia-harcerska-czasem-sie-wstydze-rozmowa-z-malgorzata-musierowicz
- http://www.dziennik-literacki.pl/wywiady/13,Urodzinowy-wywiad-z-Malgorzata-Musierowicz

niedziela, 21 lutego 2016

Zmienić swoje przeznaczenie - "Afgańska perła" Nadia Hashimi



Wyobraźcie sobie świat, gdzie kobieta nie ma nic do powiedzenia i jest zależna od zdania mężczyzny. Świat, w którym płeć piękna nie może liczyć na spełnienie swych marzeń, chyba że są nimi małżeństwo i urodzenie dziecka. Dla nas sytuacja taka może wydawać się abstrakcją, dla afgańskich kobiet jest ona codziennością.

W powieści Afgańska perła Nadia Hashimi ukazuje przerażającą rzeczywistość Afganek - kobiet mających być właściwie służkami dla, stawianymi w ich kraju na piedestale, mężczyzn. Kobiet, które w wielu sytuacjach mają większą odwagę i mądrość, niż mężczyźni. Poznajemy dwie historie - Rahimy, która przez swą matkę została zmieniona w bacha posz, dziewczynkę mającą udawać chłopca aż do dnia, gdy zacznie dojrzewać oraz Szekiby, okaleczonej w dzieciństwie kobiety, której okrutny los nieustannie rzuca kłody pod nogi.

Przedstawiony w powieści świat przeraża beznadzieją i podporządkowaniem kobiet. Już rodząc się zdają się wiedzieć, że będą traktowane jako obywatele drugiej kategorii, ktoś gorszy. W świecie Rahimy i Szekiby liczą się tylko chłopcy, którzy zawsze są błogosławieństwem dla rodziny. To oni mają siłę, by pójść na wojnę, uprawiać ziemię, płodzić dzieci - najlepiej synów. To dzięki nim ród nie wygasa. Rodziny, w których nie narodził się chłopiec, traktowane są jako gorsze, pozostają spychane na społeczny margines. To dlatego powstała instytucja bacha posz, dziewczynki przebieranej za chłopca.

W kulturze muzułmańskiej uderza też brak szacunku dla jakiejkolwiek odmienności, Niepełnosprawni i kalecy są nękani i wyśmiewani, próżno w ich życiu szukać udogodnień i pomocy ze strony innych, co zostało przedstawione w historii Szekiby.

Tam. Widziałeś ją? To ta dziewczynka z połową twarzy. Mówiłam ci, że jest odrażająca, prawda? Ciekawe czym sobie zasłużyli na taką karę... . 

Poza swoją cierpką stroną powieść Hashimi posiada tą jasną. Zachwyca bajkowością i snutą opowieścią. Przyznać trzeba, że prowadzona dwutorowo narracja: pierwszoosobowa w przypadku Rahimy i trzecioosobowa w przypadku Szekiby wciąga bez reszty już od pierwszej strony. Czytelnik ma okazję zostać pochłoniętym nicią historii i kultury wschodu, tak bardzo różniącej się od europejskiej. Zapoznajemy się z codziennym życiem wiedzionym w Afganistanie, poznajemy tradycję tego kraju ukazaną chociażby poprzez targowanie się z ulicznymi sprzedawcami, czy przez osobę bacza posz. Niezwykle zdziwił mnie np. fakt, że pozostawienie biustonosza w łazience traktowane jest jako nieobyczajne zachowanie, które zasługuje na karę cielesną.

Najważniejszym jednak aspektem powieści Afgańska perła jest podkreślenie siły marzeń i wiary we własne siły. Hashimi uwydatnia rolę kobiet w afgańskim społeczeństwie zdominowanym przez mężczyzn. To właśnie one, na swych pozornie delikatnych barkach, dźwigają ciężar codzienności i dzięki odwadze stawiają czoła trudom życia. To one często mają na tyle odwagi, by nie cierpieć w milczeniu, ale zacząć działać. 

Afgańska perła to niezwykle wciągająca historia, nie tylko przybliżająca kulturę bliskiego wschodu, ale również ukazująca siłę, odwagę i determinację z jaką można zmienić swój los. Opowieść Hashimi jest opowieścią niezwykle emocjonującą i tak zajmującą, że nie sposób jej odłożyć po rozpoczęciu lektury. 

Tytuł oryginału: The Pearl That Broke Its Shell
Data wydania: 22 października 2015 
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Wydanie zagraniczne: 

zagraniczny audiobook:



Za możliwość poznania i zrecenzowania historii Rahimy i Szekiby bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu. 







czwartek, 18 lutego 2016

Wynalazki na drugie śniadanie: 3 sycące koktajle





Odkryłam ostatnio magię koktajli. Takich pozasezonowych, bo truskawkowy w czerwcu to zapewne każdemu kojarzy się z latem, truskawkami i domem :)  Są sycące, mają mnóstwo witamin, nie traci się na ich robieniu wiele czasu i są przepyszne.

Poniżej przedstawię trzy proste przepisy.Wszystkie wymienione składniki należy po prostu rozgnieść przy pomocy blendera. Smacznego!

Koktajl naciowy:
- 1 banan;
- 1 łodyga selera naciowego (obrana z grubej skórki);
- kubek jogurtu naturalnego;
- sok z połowy cytryny;
- łyżka siemienia lnianego.


Koktajl niby zielony, a jednak fioletowy:
- garść jarmużu;
- pół szklanki jagód (poza sezonem bardzo dobrze sprawdzą się mrożone);
- łyżka zarodków pszennych (ewentualnie otrębów);
- kubek jogurtu naturalnego.

Koktajl witaminka:
- pół szklanki wody niegazowanej (może być też lekko gazowana);
- jedna pomarańcza;
- jabłko (wydrążone);
- łyżka siemienia lnianego (lub nasion chia);
- garść listków szpinaku baby.








wtorek, 16 lutego 2016

"Śmierć przybywa do Pemberley" P.D.James




Pierwszym stronom książki Śmierć przybywa do Pemberley towarzyszą słowa Jane Austen, która twierdziła, że  swoich bohaterów złem świata nie ma zamiaru obdarowywać, a o nieszczęściach niech piszą inni. Taki wstęp intryguje i daje poczucie, że autorka bardzo krytycznie traktuje swoje dzieło. Zastanawia też, czemu podjęła się stworzenia swej powieści, skoro przytacza takie słowa. Zarówno tytuł, jak i wstęp zaintrygowały mnie na tyle, że postanowiłam zapoznać się z książką napisaną przez P.D.James.

Akcja toczy się 6 lat po ślubie Elisabeth i Darcy’ego. Para mieszka w okazałej posiadłości Pemberley, owocem ich miłości okazali się dwaj synowie, a i reszta spraw toczy się spokojnym, radosnym rytmem. Państwo Darcy krzątają się, by zorganizować okazały bal, do posiadłości zaczynają napływać goście, w tym, ci nieproszeni. Właśnie oni przynoszą ze sobą tragiczne wydarzenia i tytułową śmierć.

Historia, która wydawała się pasjonującą, dość szybko okazała się po prostu nudną. Powieści James brak polotu, tajemnicy i ciekawych, wyrazistych bohaterów, bo przecież dopiero wszystkie te składniki tworzą dobry kryminał. Ciężko tu mówić o tworzeniu postaci, bo te zostały przecież już opisane przez Austen, i to w znamienity sposób. Trzeba jednak oddać autorce to, że dobrze rozeznała się w XIX-wiecznych realiach i dość szczegółowo oddała tamte czasy. 

Jakiś czas temu obiecałam sobie, że nie będę sięgać po jakiekolwiek kontynuacje klasyków. Jak to jednak bywa, kobieta zmienną jest i ja też postanowiłam dać szansę takim historiom. Żałuję, że nie posłuchałam głosu zdrowego rozsądku, bo czytając powieść P. D. James śmiertelnie się wynudziłam. 

Tytuł oryginału: Death Comes to Pemberley
Liczba stron: 304
Data wydania: październik 2014
Wydawnictwo: W.A.B.

piątek, 12 lutego 2016

Karnawałowa rozdawajka - wyniki


W karnawałowej rozdawajce wzięło udział 16 osób:
1. Inga Nowicka
2.Marta Kraszewska
3. Izabela Gąsiorowska
4. Beata Kandzia
5. Grażyna Wróbel
6. Mariaxdex
7. Klaudia Cebula
8. Adam Pawlak
9. Aga Popławska
10. Śliwka Atakuje
11. Prosta Marzycielka
12. Klaudia M
13. Pani Lecter 
14. Dorota Wysocka
15. Melisa Anonim
16. Mylene 17

Losowałam metodą tradycyjną, wycięłam karteczki z Waszymi imionami.  Z przyjemnością ogłaszam,  że powieść  "Północ i Południe" wraz z gadżetem niespodzianką otrzymuje:

Aga Popławska. 


Gratuluję :) Za chwilkę napiszę do Ciebie maila.  


 Bardzo wszystkim dziękuję za udział

środa, 10 lutego 2016

Operacja "WOLNOŚĆ", czyli Claire Dunn i "365 dni bez zapałek. Jak rok w australijskim buszu odmienił moje życie"



Czasami każdy ma taki dzień, że najchętniej rzuciłby wszystko i, o zgrozo, wszystkich w kąt i uciekł na koniec świata, by być wolnym od zmartwień i wszelkich przeciwności losu. Gorzej, gdy taki dzień przeradza się w tygodnie, miesiące a nawet lata. Nic już nie cieszy, wzniosłe ideały przeradzają się w puste frazesy, a praca, która kiedyś była spełnieniem marzeń, teraz jest kulą u nogi. Takie odczucia miała Claire Dunn autorka 365 dni bez zapałek.

Rok w australijskim buszu spędzony w ramach programu survivalowego miał być, według Claire Dunn, swoistą receptą na wypalenie zawodowe i zyskanie nowej energii. Miało być to rozwiązanie idealne – zakręcona na punkcie środowiska naturalnego i ochrony naszej planety kobieta będzie miała szansę w końcu z nimi poobcować. Nic dziwnego, że Claire zapaliła się do takiego pomysłu. Dopiero rozpoczynając spotkanie z przyrodą, kobieta zaczęła zauważać niedostatki, a także niebezpieczeństwo na nią czyhające. Tysiące insektów, niewidocznych małych oczek śledzących jej ruchy i wbijających się boleśnie w ciało, przeciekający dach schronienia podczas deszczu, czy niemożność rozpalenia ognia bez użycia zapałek to tylko niektóre ze strapień, jakie dręczyły bohaterkę. Do cierpienia fizycznego dochodził ból psychiczny: załamanie nerwowe, niekorzystne kontakty z innymi uczestnikami programu i brak wiary we własne siły. Czy warto zatem wybierać się na takie wyprawy? Czy takie eskapady są w stanie nauczyć czegoś nowego, co by ułatwiło późniejsze funkcjonowanie w cywilizowanym świecie? Tego właśnie można dowiedzieć się z opowieści Dunn.

Książka 365 dni bez zapałek jest dziennikiem, ukazującym jak można poradzić sobie z opisanymi wyżej przeciwnościami. Wskazuje, że nie ma sytuacji bez wyjścia i z każdej, nawet najgorszej opresji można ujść bez większego szwanku. Tutaj busz jest swoistym czyśćcem, który pozwala zapomnieć o bolączkach cywilizowanego świata i przeprowadzić psychologiczny detoks. Miejsce codziennych problemów zajmują inne, trzeba jednak zaznaczyć, że w większej mierze człowiek potrafi poradzić sobie z nimi sam.

Claire Dunn nie jest Bearem Gryllsem w spódnicy. Nie udaje, że potrafi sobie poradzić bez pomocy innych. Jest czuła na niepowodzenia, załamuje się psychicznie, prosi innych o pomoc i korzysta ze zdobyczy nauki i techniki. Ma jednak postanowienie, by nauczyć się rozpalać ogień bez użycia zapałek, postanowienie, które po pewnym czasie przeradza się w obsesję. Przez te wszystkie mankamenty  jest ona dla mnie postacią prawdziwą, kobietą taką jak ja, z którą w pewnym sensie mogę się utożsamiać. Podziwiam autorkę za jej odwagę, bo niewątpliwie rzucenie pracy i spędzenie roku w lesie jej wymagało. Dunn nie bała się zrezygnować z tego co trwałe, ze stabilizacji i skosztować nieznanego. 

Powtarzałam sobie, że nie istnieje plan B. Muszę to zrobić i koniec. Rozpoczęłam operację "Wolność". Zrobiłam krok na drodze do osiągnięcia równowagi, spokoju i harmonii. Jeśli nie znajdę ich tam, nie znajdę ich nigdzie. To musiało zadziałać. 

Dzięki powieści można zapoznać się także z niezliczonymi gatunkami flory i fauny australijskiej. Zapiski autorki tak mnie zaciekawiły, że nie raz i nie dwa wyszukiwałam zdjęcia np. cunjevoli, czy gumgali. Dodatkowo książka zawiera kilkanaście zdjęć, co bardzo sobie cenię w publikacjach podróżniczych. Znajdzie się też coś dla fanatyków literatury i filozofii, bo pani Dunn okazuje się osobą oczytaną. W jej dzienniku występują nawiązania chociażby do twórczości Thoreau.

Prostota - mruczę pod nosem. Łatwo powiedzieć panie Thoreau. Wprowadził się pan do przytulnej chatki na brzegu stawu, zaledwie trzy kilometry od miasteczka, i co tydzień woził do domu pranie.  

365 dni bez zapałek to zapiski kobiety, która stagnację zamieniła w czyn, wierząc, że taka zmiana pozwoli jej zmienić swoje życie i odnaleźć przysłowiowy złoty środek. To także poradnik dla osób, które szykują się do podobnych wypraw, a survival jest ich marzeniem. Szczerze polecam nie tylko podróżnikom, ale również osobom, które chciałyby odmienić  swoje życie. 


Tytuł oryginału: My Year Without Matches. Escaping the City in Search of the Wild.
Data wydania: 26 listopada 2015
Liczba stron: 354


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.



niedziela, 7 lutego 2016

Subiektywny przegląd lutowych nowości kinowych + podsumowanie filmowe stycznia

 PREMIERA 5 LUTEGO:




Spotlight
Reżyseria: Tom McArthy

Thriller w gwiazdorskiej obsadzie, m.in. Rachel McAdams, Mark Ruffalo. Bostońska gazeta odkrywa wielki skandal pedofilski w kościele katolickim.







Planeta Singli
Reżyseria: Mitja Okorn

Kolejna komedia romantyczna. Tym razem o reality show, które ma ukazać prawdziwa twarz facetów flirtujących w sieci. Pozycja idealna na Walentynki. Szkoda, że znowu na ekranie te same oklepane twarze. Niedługo otworzę lodówkę a wyskoczą z niej Stuhr, Głowacki i Książkiewicz trzymający się za ręce i życzący mi smacznego posiłku.








PREMIERA 12 LUTEGO:

Deadpool
Reżyseria: Tim Miller

Coś dla fanów ekranizacji komiksów Marvela i sci-fi. Po raz kolejny Ryan Reynolds w roli głównej, tym razem jednak gra żołnierza poddanego niebezpiecznemu eksperymentowi, po którym uwalnia swe alter ego, by dokonać zemsty.
Plakat - rewelacja :)







Jak to robią single
Tytuł oryginału:  How to Be Single
Reżyser: Christian Ditter

Dużo o singlach w lutowym kinie. Tym razem można podglądać tych z Nowego Jorku. Dakota Johnson w roli głównej.







Barany. Islandzka opowieść
Tytuł oryginału: Hrútar
Reżyser: Grímur Hákonarson

Islandzka opowieść o dwóch braciach, którzy muszą zakopać topór wojenny, by ochronić to, co dla nich najważniejsze, w tym przypadku są to owce.







PREMIERA 19 LUTEGO:


Brooklyn
Reżyseria: John Crowley

Młoda imigrantka wyrusza do Nowego Jorku w poszukiwaniu lepszego życia. W roli głównej znana np. z Intruza Saoirse Ronan. Piękne zdjęcia, wspaniałe kostiumy,miłość w tle.



Oddychaj
Reżyseria: Mélanie Laurent
Tytuł oryginału: Respire

Opowieść o przyjaźni zmieniającej się w destrukcyjną relację. Do maturalnej klasy dołącza nowa uczennica. Czy jej pojawienie się może zmienić dotychczasowe życie szkolnej społeczności?







Na granicy
Reżyseria: Wojciech Kasperki

Polski thriller oparty na prawdziwych wydarzeniach.  Ojciec i synowie poznają w Bieszczadach przypadkowego znajomego, który okaże się przekleństwem rodziny i wciągnie chłopców w świat niebezpiecznych porachunków.






Ave Cezar!
Tytuł oryginału: Hail Cezar!
Reżyseria: Joel Coen, Ethan Coen

Nowy film braci Coen. Zapewne będzie zaskakująco i nieszablonowo. George Clooney jako aktor grający Cezara i Scarlett jako syrena wyskakująca spośród fal wskazują, że można spodziewać się dosłownie wszystkiego, a na pewno nie tego, co w chwili obecnej mamy na myśli.




PREMIERA 26 LUTEGO:
Pokój
Reżyseria: Lenny Abrahamson
Tytuł oryginału: Room

Matka i syn zostają na wiele lat zamknięci w pokoju, który przez lata stanowi ich cały świat. Czy uda im się powrócić do normalnego życia?








The Lobster
Reżyseria: Giorgos Lanthimos

Mój lutowy faworyt. Wizja przyszłości, gdzie ludzie zmuszani są do znalezienia sobie partnera i przymuszani są do związku. Film wyświetlany na wielu festiwalach, m.in. Nowych Horyzontach, podczas których nie udało mi się go zobaczyć.




Bogowie Egiptu
Tytuł oryginału: Gods of Egipt
Reżyseria: Alex Proyas

Wielkie widowisko o podróży złodzieja i mitycznego, egipskiego boga. Jeden z najbardziej oczekiwanych filmów przez internautów. Trzeba będzie sprawdzić, czy naprawdę jest tego wart.




Grimsby
Reżyseria: Louis Leterrier
Tytuł oryginału: The Brothers Grimsby

Sacha Baron Cohen gra główną  rolę i był scenarzystą tego filmu, można mniej więcej wiedzieć, czego się po nim spodziewać (rubasznego humoru zapewne) lub, czego się nie spodziewać (bo nigdy nie wiadomo co Cohen tym razem wymyślił). Jakkolwiek zapowiada się na pewno ciekawie, tym bardziej, że tym razem na tapecie detektywi.




Moimi faworytami są:
Pokój, Brooklyn i The Lobster. Ewentualnie Ave Cezar!, może tym razem z braćmi Coen będzie mi bardziej po drodze.

Styczeń był bardzo dobry dla mnie filmowo. Obejrzałam aż 13 filmów, co jak na mnie jest świetnym wynikiem. Były to:
1) Wall-e – fantastyczna animacja Disneya. Mądra, wzruszająca, a jednocześnie zabawna.
2) Na skraju jutra – bardzo dobre sci-fi, trzymające w napięciu od pierwszej minuty. Dla mnie rewelacja.
3) Once – musical we współczesnym wydaniu. Muzyka – cudna, do tej pory brzmi w mojej głowie. Gorzej już z fabułą. Film dobry, ale jakoś szczególnie mnie nie ujął.
4) Hiszpanka  - cale szczęście, że mogłam obejrzeć w kinie w ramach projektu kultura dostępna w kinie za jedyne 10 zł. Film jest tak przesycony symbolami i zawoalowanymi treściami, że trudno odgadnąć jego przesłanie. I zrozumieć o co, tak naprawdę w tym całym galimatiasie chodziło.
5) Słaba płeć? – film słaby, jak jego tytuł. Cały seans czekałam aż w końcu coś się wydarzy. Cała fabuła i jakiekolwiek emocje zajęły może 10 minut jego trwania. Generalnie produkcja o wszystkim i o niczym. Nawet Olga Bołądź i Marian Dziędziel jej nie ratują. Za Piotra Głowackiego tez już podziękuję, bo niedługo słynne przysłowie zmieni treść  i będzie brzmiało: gdzie diabeł nie może, tam Głowackiego pośle. 
6) Mama – horror zamieniający się w disnejowskie widowisko. Słabo i śmiesznie.
7) Sinister – masakra, klasyczna masakra. Przerażający, nie byłam w stanie oglądać go w nocy. Do tej pory ostatnia jego scena tkwi mi w głowie i przeraża.
8) Facet do dziecka – głupia amerykańska komedia. Tyle w temacie.
9) Praktykant – cudowny, ciepły film z przesłaniem. Nie tylko dla kobiet.
10) Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom – jak bardzo uwielbiam Grand Budapest Hotel, tak Wes Anderson w Kochankach z Księżyca mnie nie zachwycił. Po prostu film nie dla mnie, a generalnie lubię takie dziwaczne klimaty.
11) Początek – uwaga! Wciąga bez reszty. Piękne zdjęcia, niewymuszona historia, która według mnie ma to coś.
12) Co robimy w ukryciu – mój styczniowy faworyt. Czarny humor, inteligentne dialogi i fantastyczni bohaterowie. Oby więcej takich. Recenzje możecie przeczytać tutaj.
13) Marsjanin – Mark Watney jakoś nie do końca poraził mnie swoim humorem i chęcią przetrwania. Duży plus za mnóstwo naukowych gagów, minus za przewidywalność, bo od początku wiadomo było, jak film się skończy. No cóż, w dalszym ciągu żywię nadzieję, że kiedyś powstanie film o kosmosie, który mi się spodoba ;)

Zupełnie nieoczekiwanie udało mi się wbić w kilka punktów filmowego wyzwania.






piątek, 5 lutego 2016

Dobro i zło można spotkać wszędzie - "Północ i Południe" Elisabeth Gaskell



Dzieło Elisabeth Gaskell to kwintesencja wiktoriańskiej powieści. Podkreślenia wymaga fakt, że takiej z najwyższej półki, napisanej nie tylko przepięknym językiem, który dzisiaj tak rzadko w książkach występuje, ale również z rozmysłem i rozmachem właściwym dla epoki w jakiej powstała.

Akcja rozpoczyna się na rolniczym, niezwykle pięknym i bajkowym wręcz południu, gdzie Margaret Hale wiedzie z rodzicami spokojne życie. Wskutek zmiany swych poglądów pan Hale rezygnuje z posady pastora i przenosi się na północ - do przemysłowego Milton (fikcyjne miasto, którego pierwowzorem jest Manchester) a wraz z nim przeprowadza się jego córka i żona. Na miejscu dziewczyna poznaje pracodawcę, będącego jednocześnie uczniem, jej ojca – pana Thortona, właściciela fabryki, uosobienie przemysłowej północy i sukcesu jaki można w tym rejonie odnieść.

Już pierwsze rozdziały powieści ukazują dysonans między Północą a Południem, który budowany jest poprzez następujące chronicznie w fabule wydarzenia. W porównaniu z Północą i jej wszystkimi nieszczęściami, Południe pozostaje mityczną krainą, miodem i mlekiem płynącą. Różnice te najbardziej są widoczne dzięki wydarzeniom, jakie towarzyszą pannie Hale. To właśnie w Milton dziewczyna ma okazję spotkać niewyobrażalną wręcz biedę, chorobę, czy śmierć, zjawiska z jakimi do czasu wyprowadzki nie obcowała.

W powieści zachwyca jej wielowątkowość i wymykanie się klasyfikacji rodzajowej, bo absolutnie nie można stwierdzić, że Północ i Południe jest typowym romansem. Równolegle do wątku miłosnego rozwijana jest tematyka rewolucji przemysłowej, praw pracowniczych, poprawienia warunków najbiedniejszych, a także kwestia wątpliwości religijnych. Wszystkie te wątki posiadają przedstawicieli w postaci szczegółowo zarysowanych bohaterów.

Niezwykle spodobała mi się główna bohaterka – Margaret. Dziewczyna o gołębim sercu, pełna empatii, nie pozbawiona jednak inteligencji i odwagi. Panna Hale szczególnie korzystnie wypada na tle swojej kuzynki Edith i Fanny Thorton, głupiutkich trzpiotek, zainteresowanych jedynie bogactwem i damskimi fatałaszkami. Margaret jest kobietą orkiestrą, potrafiąca odnaleźć się w każdej sytuacji, a przyznać trzeba, że Gaskell na jej barki nałożyła wiele nieszczęść.

Mam wrażenie, że wiele większe znaczenie niż motyw miłosny, ma w całej powieści temat śmierci, a Gaskell hołduje słynnemu powiedzeniu memento mori. Kiedy już się wydaje, że wszystko będzie dobrze, a na kartach książki nie ujrzymy żadnego trupa, autorka odwraca bieg historii czyniąc ją niezwykle tragiczną. Dramatyzm losu bohaterów podkreśla swoistą dysharmonię nakreśloną między Północą – ukazywaną jako siedlisko wszelkich nieszczęść, a Południem – oazą nadziei i spokoju.  Dopiero słowa Margaret do Bessy, biednej i chorej dziewczyny, pozwalają te różnice pokonać:
Dobro i zło można spotkać wszędzie, a skoro powiedziałaś co tutaj jest złego, pomyślałam że będzie sprawiedliwie powiedzieć ci, co jest złego na Południu. 
Podsumowując, Północ i południe to wspaniała, monumentalna powieść. Zwiedzie się jednak ten, kto poszukuje typowego romansu. Nie jest to jednak mankamentem powieści, a odmalowane tło społeczno- obyczajowe z pewnością zachwyci wszystkich wielbicieli klasycznej, XIX-wiecznej powieści.

Tytuł oryginału: North and South
Data wydania: listopad 2014(w wersji: Angielski ogród); książkę wydano pierwotnie w 1854 roku
Liczba stron: 576
Wydawnictwo: Świat Książki

-------------------------------------------------
Przypominam, że na blogu do 10 lutego, trwa rozdawajka związana właśnie z Północą i Południem. Zasady są proste, zapraszam więc do spróbowania szczęścia. Aby przejść do postu konkursowego wystarczy kliknąć w poniższy baner.






Książka bierze udział w wyzwaniach:
Klasyczny XIX-wieczny romans.








wtorek, 2 lutego 2016

Planowany stosik na luty + wyczekiwane książkowe premiery lutego

Jakoś tak niepostrzeżenie styczeń zamienił się w luty i co niektórzy mają ferie. Mróz postanowił odpuścić, a i chwilowy śnieg gdzieś zniknął, zabierając ze sobą bajkowe, białe krajobrazy. Jako że mamy dzisiaj pierwszy dzień lutego przedstawiam lektury, jakie postanowiłam przeczytać w lutym.





Afgańska perła Nadia Hashimi

Historia muzułmańskich kobiet, które zgodnie ze starodawnym zwyczajem postanowiły odmienić swoje życie przebierając się za mężczyzn. Książka przepełniona inną kulturą, pomoże zapewne się z nią  zapoznać, a przede wszystkim spostrzec, jak mało o niej wiemy. Egzemplarz recenzyjny od Wydawnictwa Kobiecego.


365 dni bez zapałek Claire Dunn

O rzuceniu pracy i wyjeździe w nieznane marzy wielu, ale mało kto ma odwagę wcielić marzenia w czyn. Autorka 365 dni bez zapałek postanowiła spróbować pozornie nieosiągalnego. Przez okrągły rok żyła w australijskim buszu. Umieram wręcz z ciekawości jak poradziła sobie w takiej sytuacji i czy przeskok z bezpiecznego biurka w korporacji do nieprzyjaznego lasu był dla niej dużym szokiem.  Egzemplarz recenzyjny od Wydawnictwa Kobiecego.





Porządek rzeczy Paola Capriolo
Sabrina dostaje wymarzoną pracę w Desire – ma być odpowiedzialna za pisanie bajek dla dzieci. Praca jednak przeradza się w koszmar, a żaden z pracowników nie jest w stanie przeciwstawić się panującemu porządkowi, narzucanemu przez szefostwo. Dla wielu pracowników brzmi jakoś tak znajomo ;)

Kłamczucha Małgorzata Musierowicz
Po przeczytaniu Szóstej klepki biorę się za „Klamczuchę”. Zapewne będzie zabawnie, inteligentnie i nietuzinkowo. 


OCZEKIWANE KSIĄŻKOWE PREMIERY:

Cała prawda o Francuzkach Marie-Morgane Le Moël 

W stosunku do Francji i Paryża odczuwam niezrozumiałe ciągoty (może dlatego, że mój dziadek spędził tam długie lata?). Czuję w kościach, że to idealna pozycja dla wszystkich pozytywnie zakręconych na punkcie Francji. Książka ma być pięknie ilustrowana i stanowić esencję poglądów Francuzek.

Data wydania: 05.02.2016
Wydawnictwo Kobiece





Dziewczyna z ogrodu Parnaz Foroutan

Opowieść o kobiecie, która musi stawić czoło bezwzględnej lokalnej społeczności irańskiej, wyceniającej kobietę według liczby potomków, jaką jest w stanie wydać na świat. Gorzka historia o tym, czy można poradzić sobie z presją otoczenia, nie zmieniając tym samym swojego charakteru. 

Data wydania: 1.02.2016
Wydawnictwo Kobiece





Magonia Maria Dahvana Headley

Aza cierpi na chorobę płuc od której topi się w powietrzu. Pewnego dnia widzi statek na niebie i słyszy głos wzywający ja po imieniu. Jedyna osoba, która jej wierzy jest Jason, jej przyjaciel. Dziewczyna nie zdaje sobie jednak sprawy, że nie dane będzie jej zastanowić się nad swoimi uczuciami, bo odejdzie z ziemskiego świata do Magonii, która ją wzywa i jest jedynym miejscem, w którym będzie mogła spokojnie oddychać. 

Data wydania: 03.02.2016 
Wydawnictwo Galeria Książki


Panika Lauren Oliver
Autorka 7 razy dziś i cyklu Delirium powraca z nową powieścią osadzoną w małym sennym miasteczku. Szansą na wyrwanie się z tego miejsca jest jedynie podjęcie gry zwanej paniką. Dla mnie brzmi niesamowice intrygująco. 

Data wydania: 2.02.2016
Wydawnictwo Otwarte






Szeptucha Katarzyna Berenika Miszczuk

Nawiązanie do ludowych wierzeń, duzo humporu i wariacja na temat: co by było gdyby MIeszko chrztu nie przyjął. Pozycja obowiązkowa.

Data wydania: 3.02.2016
Wydawnictwo W.A.B.





Sekrety francuskiej kuchareczki Marie-Morgane Le Moël

Młoda francuska odnajduje kuchenne inspiracje w … Australii. Książka wypełniona pysznymi przepisami i motywacją do gotowania.

Data wydania: 20.02.2016
Wydawnictwo Kobiece









Dodatkowo muszę się pochwalić, że moja recenzja książki Na Hester Street topnieje śnieg (można ją przeczytać tutaj) została recenzją grudnia księgarni internetowej taniaksiazka.pl! Niezmiernie się cieszę i z niecierpliwością oczekuję na zamówione w ramach nagrody książki (oprócz siebie postanowiłam zrobić też książkowe prezenty mojemu narzeczonemu i siostrze).
Muszę przyznać, że w styczniu moja biblioteczka bardzo zwiększyła swoją objętość. Trzeba będzie zainwestować w dodatkowy regał, albo półkę.