Bułgaria to przepiękny kraj, przez wielu niedoceniany. A szkoda. Między innymi z tego względu,że jest tam co zwiedzać. Od granicy zachodniej aż po wschodnią rozciągają się różnorodne tereny, skrywające ciekawe zakątki. Ze względu na dość burzliwą historię w kraju tym roi się wręcz od średniowiecznych miasteczek i starożytnych zabudowań. Podkreślić trzeba też, że wybrzeże tego kraju ma około 400 km i w wielu jego miejscach plaże są piaszczyste i szerokie.
Wyruszając na wyprawę zaopatrzyłam się w dwa, wydane w 2014 roku przewodniki. Jeden Pascala, drugi wydawnictwa SBM. Szczególnie ten drugi wydawał się ciekawy, ponieważ przy opisie każdego regionu zrobione było podsumowanie miejsc, które trzeba tam zobaczyć. Zwięźle, krótko i na temat, czyli tak jak lubię najbardziej. Gorzej było w praktyce. Brakowało mi przede wszystkim jednej rzeczy: w jaki sposób z kurortów poruszać do wskazanych miejsc. Z obu przewodników szło się dowiedzieć ciekawych informacji, ale w gruncie rzeczy, to samo mogliśmy przeczytać w internecie. Ostatecznie postanowiliśmy zwiedzać na własną rękę (ceny wycieczek fakultatywnych oferowane przez biuro turystyczne, którego ofertę wczasów wybraliśmy, po prostu zwaliły nas z nóg). Zatem poniżej prezentuję, jak dotrzeć z bazy wypadowej, czyli Słonecznego Brzegu i zaoszczędzić sporo pieniędzy.
1) Nessebar (czy tez Nessebyr - obie formy ponoc poprawne i dopuszczalne)
Mieszkaliśmy praktycznie przy samej granicy z miasteczkiem Nessebar, więc do Starego Miasta można się było spokojnie wybrać na spacer - jest to około 3,5 km. Poprzez całą trasę praktycznie wiedzie deptak, aczkolwiek o wiele przyjemniej idzie się plażą, która kończy się praktycznie około 0,5 km przed Starym Miastem. Można też skorzystać z komunikacji miejskiej. Przy głównej ulicy praktycznie co kawałek znajdują się przystanki autobusowe. Do Nessebaru kursują trzy linie autobusowe 1, 4 i 7 (takie kursowały na przełomie sierpnia/września 2015 r., zawsze może coś się zmienić). Bilet kosztuje 1,30 lew, co daje jakieś 2,60 zł. Zakupuje się go w autobusie u biletera. Nie ma się co martwić, bileter zawsze znajdzie i wytropi nowego pasażera, choćby w autobusie wszysycy jechali ściśnięci niczym sardynki.
Nessebar zachwyca już samym przystankiem autobusowym. Jest to zatoczka położona u stóp pomniku kobiety - syreny i u stóp murów obronnych miasta. Do samego Starego Miasta trzeba się troszeczkę wspiąć - warto! Żal mi jedynie, że miasteczko ze względu na wszędobylski handel zostało usunięte z listy dziedzictwa UNESCO. W Nessebarze najlepiej powchodzić we wszystkie boczne uliczki, zejść do portu i na wybrzeże, zwiedzić cerkwie. Za opłatą można też pozwiedzać niektóre ruiny, czy muzea (ciekawostka - jest tam muzeum filmu, które do miasta pasuje jak przysłowiowa pięść do nosa, a przy wejściu zwiedzających wita Lord Vader).
Po wyjściu z części zabytkowej, można napatoczyć się na księgarnię ... w autobusie. Urzekający pomysł. Polskich tytułów nie było, ale dokopałam się angielskich i niemieckich.
2) Pomorie
Jakieś 30 km od Słonecznego Brzegu znajduje się miejscowość uzdrowiskowa Pomorie, a tam jeziorko, gdzie można się potaplać w śmierdzącym, ale leczniczym błotku. Warto, bo skóra po usunięciu tego wątpliwego specyfiku jest mięciutka niczym pupcia niemowlaka. Do Pomorie jedzie się autobusem nr 7, w tym samym kierunku co do Nessebaru, tj. w stronę Burgas. Bilet kosztuje 3,50 lew, czyli około 7 zł w jedna stronę. Poniżej widok na błotne jeziorko.
3) Warna i Monastyr Aładża
Ze Słonecznego Brzegu bezproblemowo można dostać się również do Warny. Tym razem jedzie się w przeciwną stronę. Autobusy jadą cztery razy dziennie. Pierwszy około godziny 8:00 (w zależności na jakim przystanku wsiadamy – Słoneczny Brzeg ma około 8 km długości). Należy pamiętać, że ostatni autobus wraca o 18:00! Jeśli wysiądziemy na przystanku Warna – Centrum, na tym samym przystanku wsiadamy i jedziemy w drogę powrotną, autobus po prostu robi pętle i nie trzeba szukać przystanku powrotnego. Bilet do Warny kosztuje 12 lew w jedną stronę, czyli około 24 zł. Możemy zwiedzać zabytki Warny lub wybrać się na pokaz do delfinarium. Możemy też spokojnie wyruszyć do Złotych Piasków, by zwiedzić tamtejsze okolice. My postanowiliśmy zaznajomić się z Monastyrem Aładża.
Warto pytać o drogę, Bułgarzy są naprawdę przyjaźnie nastawieni, a gdy widzą, że mają do czynienia z Polakami, są nawet jeszcze bardziej serdeczni. Z samego centrum Warny dojedziemy autobusem podmiejskim za około 3 lew, czyli 6 zł w jedną stronę do Złotych Piasków. Warto powiedzieć bileterce, że chcemy dostać się do Monastyru. Zostaniemy wtedy wyrzuceni na skrzyżowaniu, które znajduje się około 1 km od tej skalnej budowli Jeśli jednak kierowca nie będzie skory się zatrzymywać, należy pojechać do Złotych Piasków i stamtąd niebieskim szlakiem udać się do Monastyru (taka droga na pewno jest bezpieczniejsza i przyjemniejsza, bo wiedzie leśną ścieżką; nam zależało na czasie, więc wybraliśmy opcję pierwszą i do Monastyru udaliśmy się poboczem dość ruchliwej drogi).
Monastyr powala urokiem. Wstęp kosztuje 5 lew, tzn. około 10 zł. Wysoko wykute w skale pozostałości po komnatach robią wrażenie. Dodatkowo leśną ścieżką można wybrać się do katakumb.
Do Warny można powrócić z tego samego skrzyżowania, na którym się wysiadło z autobusu. Należy stanąć gdzieś z boku i po prostu machnąć na nadjeżdżający autobus. To nie Polska, zatrzyma się. Zresztą sama byłam świadkiem, jak kierowca czekał na jedną kobietę chyba z 5 minut, bo ta pakowała do środka pięć wiaderek z warzywnymi zbiorami. Dodam, że nie zabrała się ze wszystkimi naraz, tylko nosiła każde pojedynczo.
Dodatkowo po raz pierwszy widziałam coś takiego jak wyciąg na plażę, ponieważ zejście na nią było dość strome.
Wracając natomiast do Warny, warto zobaczyć cerkwie znajdującą się przy głównym skrzyżowaniu w centrum, przejść się głównym deptakiem, który notabene jest bardzo dobrze oznakowany i bez problemu dotrzemy do każdego ze wskazanych zabytków. Jedyny problem mieliśmy ze znalezieniem rzymskich term. Ostatecznie okazało się to winą …. rusztowań, albowiem termy były w remoncie i zobaczyliśmy tylko kawałek muru wystający spod wielkiej płachty. Warto też zajść do portu, który niedaleko term się znajduje.
Polecam także zakupić coś w Pekarze, czyli po prostu piekarni. Wszystko jest bajecznie tanie, bajeczne duże i naprawdę pyszne. Można też zakupić prażone orzeszki na wagę w specjalnych sklepikach. Są dużo tańsze i dużo świeższe niż w Polsce.
Niedaleko przystanku Warna - Centrum znajduje się mały targ. Oprócz warzyw, staroci i pamiątek są tam także stoiska z książkami i to mnóstwo takich stoisk. Jeśli ktoś zna bułgarski to dla niego prawdziwa gratka.
Z samej Warny można też dostać się busami do ogrodu botanicznego Bałczik, czy na przylądek Kaliakria. Nie wiem niestety, ile kosztuje bilet i jak długo się jedzie.
Mam jednak jedną radę, jeśli ktoś nastawia się na zwiedzanie, polecam wybrać hotel czy pensjonat w Złotych Piaskach, ze względu na bliskość Warny i dostępność komunikacji dojeżdżającej do różnorodnych zabytków. Natomiast jeśli nastawiamy się głównie na plażowanie, lepszy będzie Słoneczny Brzeg. Dla ludzi preferujących spokojną atmosferę polecam obrzeża miasta, dla tych nastawiających się na całonocne imprezy i szum – centrum.
Bardzo chciałabym tam pojechać. Ile książek, zaczarowały mnie te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBułgaria rzeczywiście ma duży potencjał. Byłam w ubiegłym roku w większości czasu w Burgas, ale odwiedziłam też Warnę, Sozopol i Nessebar. Muszę przyznać, że te ostatnie małe miasteczko Nessebar wydało mi się magiczne, pełne sklepików ze starociami jeszcze z czasów wojny. A samo Burgas jest idealnym celem dla turystów, którzy chcą szybko i łatwo dotrzeć nad ciepłe morze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSkąd informacja ze miasteczko zostało usunięte z listy UNESCO?
OdpowiedzUsuńnigdy wiecej do Bulgarii. wlasnie tu jestem w Warmie i wcale nie jest tak kolorowo jak opisała to pani. bułgarzy sa smutni i nie usmiechaja sie, wuglafaja na zmeczonych i niemilych
OdpowiedzUsuńnigdy wiecej do Bulgarii. wlasnie tu jestem w Warmie i wcale nie jest tak kolorowo jak opisała to pani. bułgarzy sa smutni i nie usmiechaja sie, wyglądają na zmeczonych i niemilych
OdpowiedzUsuńHej, czy po angielski idzie się dogadać bez problemu w sklepach? Czy księgarnie u nich tylko z książkami czy artykuły papiernicze, piśmiennicze też?
OdpowiedzUsuń