Odkąd skończyłam studia zaległości serialowe nadrabiam
jedynie w wolnych chwilach. Znaczy to, że lista seriali, które chciałabym
kiedyś obejrzeć ma jakieś miliard pozycji, a oglądam je z częstotliwością raz
na rok/ pól roku, co sprawia, że moja lista must
see nieustannie się wydłuża.
Ostatnio postanowiłam zrobić sobie maraton Przepisu
na życie. Wszyscy już pewnie o tym serialu zapomnieli, więc przynajmniej
mogę go przypomnieć.
Cała historia zaczyna się, gdy w szesnastą rocznicę ślubu
Andrzej (Piotr Adamczyk), zwany również doktorkiem, postanawia zostawić swą
żonę Ankę (Magdalena Kumorek) dla kochanki Beatki (Maja Ostaszewska) .
Oczywiście w grę wchodzi prawo serii, bo jak się okazuje, Anka zostaje zwolniona
z pracy, a dodatkowo dowiaduje się, że jest w ciąży ze swoim, już eks mężem.
Kobieta postanawia więc poszukać pracy i tak oto ląduje na zmywaku w
restauracji Imbir. Tam poznaje
Jerzego Knappe (Borys Szyc), wybitnego kucharza, a ich losy zaczynają łączyć
się w jeden. Tak oto, wzlotami i upadkami uczuć bohaterów, toczy się pięć sezonów, skądinąd bardzo
zabawnego serialu.
Przepis na życie to idealna recepta na poprawę humoru. Pola
(Edyta Olszówka), Gruba (Dominika Gwit) czy cała banda seniorów nieustannie poprawiała mi humor. Postaci zostały
dobrane idealnie, no może oprócz Jerzego, bo Szyca nie trawię i raczej działałał
mi na nerwy. Jakoś nie potrafię zrozumieć, czemu w roli przystojnego szefa
kuchni zatrudniono Szyca, który w moim mniemaniu jest jakiś taki, no…
pokraczny. Ale, jak to mówią o gustach się nie dyskutuje i zapewne fanki aktora
były z tego faktu zadowolone.
Polecam Przepis na
życie, tym, którzy tak jak ja nie mieli do tej pory okazji go obejrzeć lub
dla przypomnienia tym, którzy już go kiedyś oglądali. Mimo upływu czasu, czy
zmian wyglądu aktorów (np. Grubej, która teraz jest niesamowicie szczupła –
wow(!),podziwiam panią Dominikę i zazdroszczę), serial jest dalej, jak
najbardziej aktualny.
to był dobry serial
OdpowiedzUsuń