Święta, święta i po świętach. Pomyślicie, że upadłam na głowę, bo tak się mówiło, ale jakiś miesiąc temu. Pewnie macie rację. U mnie standardowo wszystko na odwrót i w grudniu umknęły mi wszystkie świąteczne, klimatyczne powieści, czytam je dopiero teraz, a w moje ręce na pierwszy rzut wpadł Wieczór taki jak ten Gabrieli Gargaś.
Miśka uwielbia święta, wręcz żyje tym okresem. Nie jest w tym odosobniona, bowiem całe Złotkowo, jej rodzinna miejscowość także kocha ten okres w roku. Dziewczyna po śmierci swej matki zajmuje się młodszym bratem, bo delikatnie mówiąc ojciec do opieki nad dziećmi się nie poczuwa, pomaga babci w prowadzeniu cukierni, a na dodatek postanawia wynajmować pokoje dla gości. Michalina nawet nie przypuszcza, jak ten ostatni ruch zmieni jej życie i jak wiele osób pojawi się w jej życiu, by je zmienić. W pensjonacie pojawia się bowiem przystojny architekt - pracoholik, młoda wdowa z córką i starsza pani, która Złotkowo odwiedziła lata temu.
Biorąc tę powieść do ręki zdawałam sobie sprawę, że zapewne trzymam książkę lekką i przyjemną, która będzie dość naiwnie epatować szczęściem i cudami. Zdziwił mnie zatem początek, bo nagle okazało się, że życie głównej bohaterki usłane różami nie jest, co więcej, wygląda na to, że los się uparł, by pozbawić ją wszelkich złudzeń i nagle, z dnia na dzień ukraść jej marzenia. Tym bardziej zaczęła mnie dziwić późniejsza naiwność fabuły i motywacje bohaterów. Szczególnie mierziła mnie postać Artura, architekta rozwodnika, który zamiast spędzać święta ze swoimi dziećmi, wolał wyjechać, by pracować w spokoju. Nagle, niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki, zbyt duża ilość zjedzonych ciastek sprawia, że mężczyzna zmienia swoje podejście do życia i to w takim stopniu, jakby stał się innym człowiekiem.
Złotkowo - kraina piernikiem i gorącą czekoladą płynąca
Sam obraz Złotkowa był dla mnie też za bardzo wyidealizowany,. Rozumiem - świąteczna opowieść, aczkolwiek ciężko mi uwierzyć, że gdzieś w naszym kraju już od początku grudnia ekspedientki mimowolnie chodzą przebrane za elfy, a z każdego okna wyzierają świąteczne ozdoby. Taka charakterystyka była dla mnie po prostu zbyt przesłodzoną.
Najbardziej wkurzająca męska postać ever
Ojciec Michaliny to najgłupszy, najbardziej egoistyczny bohater powieści obyczajowej, jakiego kiedykolwiek spotkałam w swoim czytelniczym życiu. Opuścił żonę i dzieci, kiedy go najbardziej potrzebowały, nie umiał odnaleźć się w Złotkowie, pragnął wolności. Dzieciom nie zostawił nawet adresu, jedynie co jakiś czas słał im pieniądze. Ostatecznie okazało się, co nim powodowało, a powód ten okazał się tak żałosny, tak śmieszny i zaskakująco banalny, że zastanawiałam się czy ten mężczyzna zamienił się na głowy z pięcioletnim chłopcem.
Muszę stwierdzić, że Wieczór taki jak ten ostatecznie stał się dla mnie lekturą dość męczącą. Nie liczyłam na wiele, chciałam po prostu miło spędzić czas, a bohaterowie swoimi czynami po prostu mnie irytowali, a fabuła raziła zbytnią naiwnością. No cóż, jeszcze jedna świąteczna książka przede mną, może tym razem będzie lepiej.
Tytuł: Wieczór taki jak ten
Autor: Gabriela Gargaś
Data wydania (Pl): 8 listopada 2017
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Niestety często książki o tematyce świątecznej są bardzo banalne. Już wiem, że od tej będę trzymać się z daleka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zapraszam do mnie
Mam tę książkę w planach ale musi poczekać na swoją kolej do przyszłych świąt.
OdpowiedzUsuńJuż słyszałam trochę złych opinii na temat tej książki, a Twoja mnie upewnia w postanowieniu trzymania się od niej z daleka. Szczególnie, że święta faktycznie już za nami :D
OdpowiedzUsuńDostałam tę (jak i wiele innych) powieść w prezencie pod choinkę, ale jakoś nie miałam jeszcze okazji by po nią sięgnąć i w najbliższym czasie raczej nie planuję :)
OdpowiedzUsuń