Big Easy, czyli Nowy Orlean lat 20. XX wieku. Duszny klimat przepełniony jazzową muzyką, wypełniony jest czarną magią i okrucieństwem, a bagna parują oddechem powracających do życia demonów. Mimo zarządzonej prohibicji, miastem płynie rzeka alkoholu. W taki świat przedstawiony Maciej Lewandowski wrzucił porucznika Legrassa, głównego bohatera powieści Cienie Nowego Orleanu.
Brutalne morderstwo, dziewczyna odarta ze skóry, wszystko wskazuje na to, że bardzo cierpiała, wszystko wskazuje na to, że poddawana była wielogodzinnym torturom zanim umarła. Miejsce zbrodni wygląda tak, jakby morderstwa dokonano w ramach okultystycznej praktyki. Wyjątkowo okrutna zbrodnia przypomina porucznikowi Legrassowi wydarzenie sprzed lat i zaczyna się on zmagać z demonami z przeszłości, demonami, które miał nadzieję w tej przeszłości pogrzebać. Rozpoczyna się śledztwo prowadzące do czarnego serca Nowego Orleanu, jego najbardziej szemranych zaułków.
Lewandowski stworzył rasowego policjanta. Legrasse jest oddany swojej robocie i przekonaniom, za wszelką cenę chce schwytać mordercę, nie waha się narażać swojego życia w imię rozwiązania kryminalnej zagadki. Jego samego dręczą koszmary i sprawy, które miał nadzieję pozostawić już za sobą. Jednak to wszystko gdzieś już było. Przez literaturę przewinęło się mnóstwo podobnych bohaterów, policjantów nękanych przez przeszłość. Legrasse nie jest w żaden sposób wyjątkowy, niczym się nie wyróżnia.
Cienie Nowego Orleanu to połączenie kryminału z horrorem. Big Easy przepełnione jest specyficznym zapachem czarnej magii. Autor bezpośrednio nawiązuje do prozy H.P. Lovecrafta, bowiem niejednokrotnie w tekście spotkać można opowieści o Cthulhu. Przyznać trzeba, że nawiązania do okultystycznych praktyk miasta są najciekawszym aspektem powieści, a autorowi nie można odmówić wiedzy. Moim zdaniem zrobił bardzo dokładny wywiad, by możliwie wiernie opisać historię i kulturę tamtego zakątka Ameryki.
Wydawać by się mogło, że tak skonstruowana powieść wciągnie bez reszty, a jednak w fabułę Cieni Nowego Orleanu ciężko się wgryźć. Książka przepełniona jest dłużyznami, na siłę upychane są fakty historyczne wyjaśniane przypisami. Z reguły informacje te wplecione zostały w dialogi bohaterów, co wybija z rytmu czytania. Akcja i rozmowy prowadzone są dość chaotycznie, co na dłuższą metę jest dość nużące. Nie pomaga nawet wykreowany przez autora klimat, którego powieści nie sposób odmówić.
Przyznam, że sięgając po tę książkę oczekiwałam większej dawki emocji i niepokoju. Mimo że nie raz i nie dwa porażona zostałam obrazem wszechobecnej brzydoty, okrucieństwa i przemocy, to jednak dłużyzny opisów, a także chaotyczność dialogów i akcji nie pozwoliła mi w pełni wczuć się w prowadzoną historię.
Tytuł: Cienie Nowego Orleanu
Autor: Maciej Lewandowski
Data wydania: 27 lutego 2019
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Uroboros
Recenzja napisana dla portalu bookhunter.pl
Link do recenzji |
A zapowiadała się ciekawie.. W takim razie odpuszczę!
OdpowiedzUsuńSkoro książka nie dostarcza wystarczającej ilości emocji, to dla mnie jest to, zbyt poważny mankament. 😊
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się tak dobrze... no szkoda. Klimat jak najbardziej kuszący, szkoda że potencjał w pełni nie wykorzystany...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Miałam zamiar po nią sięgnąć, ale chyba dam sobie spokój. Nie lubię dłużyzn. Dzięki za tę recenzję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Trafia się na lepsze i gorsze pozycje, ale jak to mówią, wszystkie książki trzeba kochać ♥
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Ovca
Szkoda, że wyszlo inaczej niz się zapowiadało :(
OdpowiedzUsuń