Sięgając po powieść Rollinsa odczuwałam pewnego rodzaju opory, ponieważ nie przepadam za książkami przygodowymi czy sensacyjnymi. Chciałam też sprawdzić, czy rzeczywiście taki rodzaj historii w dalszym ciągu nie przypadnie mi do gustu. Jakież było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że ja tę książkę wręcz połykam. Między innymi dlatego, że: trzymała w napięciu, akcja toczyła się wartko i dodatkowo dowiedziałam się paru naukowych ciekawostek (np. co to stekowiec i kto to speleolog).
Niestety niezmiernie żałuję, że historia trzymała poziom jedynie do połowy książki, a w dalszej części staczała się z niesamowitą szybkością, jakby ktoś ją pchnął po równi pochyłej. Ciekawa fabuła stała się śmieszną i naciąganą. Wprost nie mogłam uwierzyć w wymysły autora. To co zostało nawyprawiane z całkiem zgrabną i świetnie zapowiadającą się historią wołaó o pomstę do nieba. Nie wspominając już o dialogach, które z każda przeczytaną kartką stawały się dla mnie coraz bardziej wymuszone i nienaturalne.
Nie wchodząc już głębiej w fabułę powieści, żeby nie zdradzić więcej szczegółów, muszę przyznać, że Podziemny labirynt to idealna lektura na wakacyjne odmóżdżenie. Rozdziały są krótkie, akcja toczy się wartko, nie trzeba specjalnie kojarzyć faktów, żeby orientować się w całej historii. Swoją budową powieść przypominała mi prozę Dana Browna.
Książkę polecam czytelnikom, którzy szukają lektury lekkiej i przyjemnej, z trzymającą w napięciu akcją. Nawet i bez podstawowego wyposażenia, mogą się wybrać z bohaterami Rollinsa do mrocznej i pełnej tajemniczych zakamarków jaskini.
Tytuł oryginału: Subterranean
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Albatros
Porównanie do prozy Browna mnie przekonuje. Lubię taki styl, a latem takie książki fajnie się czyta.
OdpowiedzUsuń