poniedziałek, 7 marca 2016

"Wytańczyć marzenia" Michaela de Prince & Elaine de Prince



Ile razy zadawaliście sobie pytanie: moje marzenie jest nierealne? Ile razy porzucaliście je, bo nie starczyło już siły by je spełniać, a nawet nie zaczynaliście działać, bo kosztowało was za dużo zachodu? Ja miałam tak wiele razy. Nie zliczę ile drobnych bądź większych pragnień porzuciłam, znajdując lepsze lub gorsze wytłumaczenie. Całkiem inaczej sprawa przedstawia się w przypadku Michaeli, bohaterki Wytańczyć marzenia.

Mabinty, bo tak pierwotnie brzmiało imię Michaeli, miała nieszczęście przyjść na świat podczas trwania wojny domowej w Sierra Leone. Te niespokojne czasy dostarczyły jej samych cierpień: straty najbliższych, braku miłości, poznania śmierci i okrucieństwa. Szczęściem w nieszczęściu, Mabinty została oddana przez okrutnego wujka do sierocińca, a ten krok umożliwił jej zmianę dotychczasowego życia i opuszczenie Afryki. Zanim jej się to udało dziewczynka musiała zmagać się z prześladowaniem i wyszydzaniem z powodu bielactwa oraz uporać się sytuacją, której była świadkiem – ciężarna nauczycielka została na jej oczach zamordowana przez okrutnych rebeliantów. To właśnie wtedy w ręce Mabinty wpadł (i to dosłownie) kolorowy magazyn przedstawiający zdjęcie primabaleriny. Od tamtej chwili dziewczynka marzyła, by w przyszłości zostać tancerką. 

Już w Ameryce Michaela, dzięki pomocy i życzliwości przybranych rodziców, zaczęła realizować swoje największe marzenie. Jej trud został okupiony brakiem czasu, hektolitrami potu i niewyobrażalnym wręcz wysiłkiem oraz niezliczonymi kontuzjami. Efekt jest jednak jednoznaczny i niepodważalny – Michaela de Prince jest dzisiaj jedną z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych tancerek baletowych, która mimo uprzedzeń na tle rasowym, na swój splendor ciężko zapracowała i z całą pewnością, na niego zasługuje.

Historia Michaeli zwraca uwagę na wiele ważnych życiowych aspektów. Przede wszystkim uderza wola walki dziewczyny i jej niezachwiane poczucie, że balet jest tym, co kocha i dzięki czemu się realizuje. Nawet w Afryce, kiedy Michaela nie miała pojęcia czym są tutu i pointy, marzyła i starała się swe pragnienia urzeczywistnić. 

Podziwiam bohaterkę za jej upór i determinację. Za to, że nigdy się nie poddała i nie dała zaklasyfikować jako biedne, głodujące dziecko, cierpiące na bielactwo. Michaela ukazała swym dotychczasowym życiorysem, że każde, nawet najbardziej nieprawdopodobne marzenie, może się spełnić i każdy na jego realizację zasługuje.

Książka Wytańczyć marzenia zwróciła też moją uwagę na inny, niezwykle frapujący i dość delikatny aspekt, jakim jest adopcja afrykańskich dzieci. Do tej pory tkwiłam w przekonaniu, że polskie sierocińce są tak przepełnione, że warto dać szansę najpierw swoim krajanom i tylko dla polskich dzieci stworzyć dom. Wstyd mi za takie podejście i myśli po przeczytaniu o ogromie cierpień, jakiego doświadczają afrykańskie dzieci. Żadne i podkreślam to z całą stanowczością, żadne dziecko nie zasługuje na głód, brak odpowiednich warunków sanitarnych, czy też oglądanie porzuconych ciał z odrąbanymi kończynami. Szczęściem znajdują się ludzie, którzy chcą stworzyć dla takich maluchów ciepły, rodzinny dom, w którym znowu, jeśli nie po raz pierwszy, poczują się bezpieczne.

Wytańczyć marzenia nie jest sztampową historią ukazującą przejście od tzw. pucybuta do milionera. Autobiografię Michaeli de Prince czyta się z zapartym tchem już od pierwszej strony. Przedstawiona w niej historia jest niewiarygodna, a przez to niezwykle prawdziwa. Co jednak jest w niej najważniejsze, daje nadzieje na lepsze jutro i podkreśla, że warto marzyć, bo jak powiedział kiedyś Rysiek Riedel: człowiek, który przestaje marzyć, umiera


Tytuł: Wytańczyć marzenia
Autor: Michaela de Prince & Elaine de Prince
Tytuł oryginału: Taking Fight. From War Orphan to Star Ballerina
Liczba stron: 272


Za możliwość przeczytania książki dziękuję:




Książka zainspirowała mnie do poszukania w internecie zdjęć i informacji na temat Michaeli de Prince. Znalazłam parę zdjęć z sesji zdjęciowych w jakich uczestniczyła tancerka i muszę przyznać, że są przepięknie, a Michaela to śliczna dziewczyna. 












26 komentarzy:

  1. Z pewnością jest to jedna z tych książek,które chociażby ze względu na okładkę bardzo chciałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już czytałam kilka recenzji tej powieści i wiem, że chciałabym się z nią zapoznać. Widzę po Twojej opinii, że poruszony został też ważny aspekt adopcji dzieci z Afryki. Przyznaję, że to kolejny argument, aby sięgnąć po tę pozycję. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka już do mnie wędruje :) po czasie jednak się na nią zdecydowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Udanej lektury w takim razie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka na pewno wzbudza wiele emocji. Już sam temat sierocińców bulwersuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapisuję na listę do przeczytania. Lubię takie historie z życia wzięte, poruszające trudne tematy jakimi sierociniec i adopcja afrykańskich dzieci bez wątpienia są.

    Pozdrawiam, Maw-reads

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak na nią patrzę to myślę o "Kwiecie Pustyni"... Książka ta opowiada o beduince wychowanej w prymitywnych warunkach, w których wartość kobiety zlicza się do ilości wielbłądów. Ale główna bohaterka po wielu perypetiach została znaną modelką. Moja mama kupiła i przeczytała kiedyś tę książkę, teraz stoi ona niewinnie na półce... Może powinnam po nią sięgnąć?
    Myślę, że takich historii jest bez liku, a tacy ludzie zasługuję na bezsprzeczny podziw.
    Pozdrawiam!
    http://naskrzydlachweny.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, te dwie historie mają zapewne wspólne podłoże. Czytałam bardzo dużo dobrych recenzji "Kwiatu pustyni", czekam więc na Twoje wrażenia, jeśli zdecydujesz się ją przeczytać

      Usuń
  8. Chyba muszę przyjrzeć się bliżej tej pozycji :) Zapowiada się bardzo interesująco i tak... prawdziwie :)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka bardzo mi się podobała, wzbudziła we mnie szereg skrajnych emocji, nie spodziewałam się tego, że będzie to bolesna i słodko-gorzka opowieść.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Też myślałam, że będzie to ozejsza lektura i bardzo się cieszę, że miałam okazję ja czytać.

      Usuń
  10. Czy moje marzenia i plany są realne? Zadaję sobie to pytanie nieustannie. :-) Wątpię jednak, bym miała tyle siły i determinacji, co Michaela... Tym bardziej podziwiam ją za to, co osiągnęła. Jej biografia na pewno jest fascynującą i potężną dawką inspiracji dla każdego. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam, że tej determinacji gdzieś brakuje. Michael podziwiam przede wszystkim za siłę woli.

      Usuń
  11. Książkę przeczytałam i jestem pod wrażeniem determinacji dziewczyny. Piękne zdjęcia z sesji:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po Twojej recenzji wydaje mi się, że jest to książka bardzo wartościowa, z którą warto się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowna książka i cudowna recenzja! Zostaję tu na dłuzej!

    Pozdrawiam!
    Turkusowa Sowa

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam duży sentyment do książek o balecie. :) Na pewno z miłą chęcią przeczytam tę historię. Przypomnę sobie czasy kiedy sama tańczyłam. ;)
    Pozdrawiam cieplutko super recenzja
    http://wiktoriaczytarazemzwami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Z każdą recenzją tej książki nabieram na nią coraz większej ochoty!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zostawiony po sobie ślad. Wszystkie komentarze są dla mnie ogromną motywacją :)