czwartek, 20 lutego 2020

"Wojna, którą w końcu wygrałam" Kimberly Brubaker Bradley

Wojna, która ocaliła mi życie zachwyciła nie tylko książkowych krytyków, ale również moją skromną osobę, stając się jedną z najważniejszych i najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że drugi tom tej powieści został wskazany przez Książki. Magazyn do czytania jako jedna z najlepszych powieści dla dzieci i młodzieży 2019 roku, wiedziałam że muszę poznać dalsze losy Ady i jej brata Jamiego. Przyznam jednak, że odczuwałam lekką obawę, czy autorka napisze równie dobra kontynuację, w końcu poprzeczkę zawiesiła bardzo wysoko.

Wojna, którą w końcu wygrałam okazała się ostatecznie fantastycznym dalszym ciągiem. Już po lekturze pierwszych rozdziałów, byłam przekonana że książka będzie zawierała równie wartościową treść, co tom pierwszy. Życie naszej głównej bohaterki, zmienia się diametralnie, gdy stopa Ady zostaje zoperowana. Dziewczynka nie może uwierzyć, że jest w stanie normalnie chodzić, a nawet biegać. Jej wyczyny budzą ogólną radość i podziw najbliższych jej osób. Ada wraz z Susan i Jamiem wprowadza się do nowego domu, a po jakimś czasie, ze względu na działania wojenne, dołącza do nich lady Thorton. Dodatkowo w ich progach zamieszkuje Ruth, internowana Niemka pochodzenia żydowskiego.

Wydawałoby się, że Ada odnalazła swoją drogę i namiastkę miłości w ramionach Susan. Okazuje się jednak, że dziewczynka w dalszym ciągu pozostaje zagubiona w swoich uczuciach i emocjach. Operacja czyni z niej dużo sprawniejszą osobę. Jednak gdy na drodze dziewczynki stają nowe osoby, ta panicznie boi się przyznać, że kiedyś miała szpotawą stopę. Nie chce być postrzegana jako kaleka, a wydźwięk tego słowa, nieustannie krąży gdzieś w jej myślach. Mimo że Ada nie ma już fizycznego kontaktu z matką ( nie będę tutaj zdradzać czemu, bo zniszczyłoby to przyjemność z odkrywania tej historii) to ta ciągle zamieszkuje jej myśli i duszę. Autorka dobitnie nakreśliła, jak wielką krzywdę  można wyrządzić dziecku brakiem miłości i wsparcia. Pokazała jak krucha jest psychika młodego człowieka, który praktycznie całe życie pozbawiany był poczucia własnej wartości, który przez osobę najbliższą nazywany był potworem. Matka wtłoczyła Adzie do głowy, że nie jest nic warta ze względu na jej wygląd, ułomność jej stopy. Ukrywała ją przed światem, znęcała się nad nią z tego powodu. Dziewczynce zatem trudno uwierzyć w zapewnienia nowych osób o jej wartości, boi się zaufać Susan, która ma serce na dłoni i chce dla niej jak najlepiej. Ada ciągle z dystansem podchodzi do nowych relacji, nie potrafi do końca kontrolować swoich emocji. Przez złe traktowanie w przeszłości jest zgorzkniałym dzieckiem.

Kolejnym istotnym wątkiem jest ten dotyczący Ruth. Dziewczyna pochodzi z Niemiec, zatem z miejsca zostaje napiętnowana jako szpieg. Nie pomagają tłumaczenia, że jest Żydówką. Nie tylko dorośli spoglądają na dziewczynę z podejrzliwością, czynią to również dzieci. Postać Ruth jest także podstawą do ukazania wątku dotyczącego religii. Ada uczy się czym jest judaizm, zaczyna pojmować odrębności, możliwość wolnego wyboru wiary. Dziewczynce trudno okiełznać jej istotę, chwilami myśli, że ich miasteczkowy pastor mógł kłamać twierdząc, że Jezus jest Bogiem, skoro Ruth uważa inaczej. Postać dziewczyny także stanowi podwaliny do poszerzania wiedzy Ady o wojnie. W pierwszym tomie stanowiła ona zaledwie tło wydarzeń, nie była najistotniejszym ich elementem, chociaż dzięki jej wybuchowi zmieniło się życie dziewczynki, co zaskakujące, na lepsze. Tutaj natomiast wchodzimy już w pewne niuanse, wojna staje się namacalne, a życie podczas niej się zmienia. Produkty żywnościowe są reglamentowane, Hitler panoszy się wśród państw Europy, a dzieci starają się zrozumieć, czemu Żydzi stali się znienawidzoną przez niego nacją.

Wojna, którą w końcu wygrałam to poruszająca wiele istotnych kwestii, wielowątkowa powieść dla dzieci, którą powinien przeczytać każdy dorosły. To przede wszystkim historia tolerancji. To powieść ukazująca, że warto być dobrym dla innych, ale również dla samego siebie. To książka pokazująca, że warto zaakceptować swoje wady i przywary, że nie wolno się wstydzić swojego ciała i poglądów. To także opowieść o wybieraniu dobra, o uczeniu się akceptowania inności, o przyzwoleniu na różnorodność i życie według własnych zasad.

Kimberly Brubaker Bradley po raz kolejny rozkochała mnie w swojej powieści. Drugi tom oczarował mnie nie mniej niż pierwszy. Zupełnie się nie dziwię, że książka została określona jedną z najważniejszych powieści zeszłego roku. Ją trzeba po prostu przeczytać, niezależnie od wieku. Szczególnie, gdy jest się rodzicem, powieść powinna być lekturą obowiązkową.

Tytuł: Wojna, którą w końcu wygrałam
Tytuł oryginału: The War I Finally Won
Autor: Kimberly Brubaker Bradley
Tłumaczenie: Marta Bręgiel-Pant
Data wydania (Pl): 2019
Liczba stron: 384
Wydawca: Wydawnictwo Entliczek



Recenzja napisana dla portalu bookhunter.pl




Tę oraz inne powieści dla dzieci i młodzieży znajdziecie w księgarni internetowej gandalf.com.pl

poniedziałek, 17 lutego 2020

Dziennik napisany w obozie - "Stacja końcowa Auschwitz" Eddy de Wind



Przyznam, że jestem jedną z tych osób, które drażni najnowszy trend literacki, czyli powieści obozowe. Mam wrażenie, że po sukcesie Tatuażysty z Auschwitz każdy chce napisać bestseller osadzony w tym okrutnym miejscu. Dlatego jedyną książka obozową, na jakiej lekturę zdecydowałam się w tym czasie jest Stacja końcowa Auschwitz Eddiego de Winda, bowiem są to wspomnienia autora spisane jeszcze podczas pobytu w obozie.

Eddy de Wind był holenderskim lekarzem pochodzenia żydowskiego. Mężczyzna początkowo przebywał w obozie w Westerbroku, później wraz z żoną został zesłany do Auschwitz. Doświadczył wiele zła na każdym kroku, obserwował przemoc i wyzysk. Po wojnie często zastanawiał się, co sprawiło, że akurat on przeżył. Eddy'ego charakteryzowała bardzo dużą determinacja, dodatkowo motywowała go jego żona w potajemnych listach i podczas przelotnych spotkań. Po wojnie Eddy wyspecjalizował się w psychiatrii i pomagał osobom z syndromem poobozowym.

Jako że dziennik został spisany w trakcie pobytu autora w obozie, to jest napisany dosyć chaotycznie i przyznam, że dziwiło mnie, że napisany został w trzecioosobowej narracji. Głównym bohaterem książki jest Hans, alter ego Eddy'ego. W książce występują też inne postaci, znani zbrodniarze, chociażby Josef Mengele (autor jednak nie wymienianego z nazwiska). Dziennik de Winda przedstawia wydarzenia takimi, jakimi były, bez upiększania, bez zmiany pod wpływem faktów, które wypłynęły na światło dzienne już po wojnie.

Stacja końcowa Auschwitz to z pewnością istotna książka dla wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o obozie. Mnie jednak trochę zabrakło wstępu i przypisów, które wytłumaczyłby pewne sytuacje w trakcie lektury. Rolę takiego informatora czyni posłowie, trochę szkoda, że dopiero na koniec poznałam pewne fakty, które z pewnością ułatwiłyby mi lekturę i przybliżyły sylwetkę Hansa.



Tytuł: Stacja końcowa Auschitz
Tytuł oryginału: Eindstation Auschwitz
Autor: Eddy de Wind
Tłumaczenie: Iwona Mączka
Data wydania (Pl): 15 stycznia 2020 
Liczba stron: 288
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B.