poniedziałek, 18 marca 2019

Kryzys na dancingu - "Czyż nie dobija się koni" Horace McCoy



Czyż nie dobija się koni? Horace McCoya to pierwsza amerykańska powieść egzystencjalna. O ile nurt ten w Europie miał się dobrze, o tyle w Stanach Zjednoczonych przeszedł bez echa i dopiero, już po czasach wielkiego kryzysu, McCoy go zapoczątkował, a udało mu się to, ponieważ jego powieść została odkryta przez europejskich przedstawicieli egzystencjalizmu.

Akcja książki osadzona została w roku 1935 w trakcie tzw. wielkiego kryzysu, czyli okresu w dziejach USA rozpoczętego czarnym czwartkiem na giełdzie nowojorskiej. Brakowało pracy, pieniędzy, a ludzie z dnia na dzień pogrążali się w coraz większej beznadziei. Wtedy właśnie triumf święciły mordercze maratony taneczne, takie jak opisany w powieści.

Ich dwoje: Gloria i Robert oraz kilkadziesiąt innych par walczy w maratonie tanecznym o 1000 dolarów, czyli niebagatelną dla nich kwotę w czasach w jakich dane im żyć. Maraton trwa kilkaset godzin, a polega na tym, że przez 1 godzinę 50 minut pary musza się poruszać, natomiast później mają 10 minut przerwy na zregenerowanie sił. Dodatkowo codziennie odbywa się wyścig po wyznaczonym owalu, który trwa 15 minut. Para, która wykona najmniej okrążeń odpada. W tak morderczych warunkach ludziom puszczają nerwy. Dochodzi do bijatyk, kłótni, ludzie nie przebierają w słowach, popadają w depresję, odrętwienie. Tańczące dziewczęta uprawiają z organizatorami seks, wszyscy pragną zdobyć sponsorów, a prowadzący dwoją się i troją, by przyciągnąć tłumy mające wspierać tańczących. Nie cofają się przed niczym, nie ma dla nich świętości, bowiem namawiają pary, by te pobrały się w trakcie maratonu w celu uzyskania pieniędzy i prezentów od sponsorów.

W tym wszystkim jest Gloria i Robert. On pozytywnie patrzący na świat, wierzący w swoje możliwości i powodzenie. Ona depresyjna, do granic zgorzkniała. Dla niej szklanka zawsze jest w połowie pusta, nic nie jest w stanie wyrwać jej z marazmu, a jedynym pocieszeniem w maratonie jest fakt, że może najeść się do syta kanapkami serwowanymi przez organizatorów. Gloria nie chce żyć i jej życzenie się spełnia, bowiem już na początku dowiadujemy się, że została zamordowana przez Roberta.

Tytuły rozdziałów w książce McCoya układają się w sędziowski wyrok:
"Niech oskarżony wstanie. Czy istnieje jakakolwiek podstawa prawna, by wstrzymać ogłoszenie wyroku? Skoro nie istnieje żadna podstawa prawna, by wstrzymać ogłoszenie wyroku, orzeczenie i wyrok tego sądu brzmi, że za zbrodnię zabójstwa pierwszego stopnia, za którą zostałeś skazany wyrokiem sądu przysięgłych, przewidującym najwyższy wymiar kary, ty, Robercie Syverten, będziesz wydany przez szeryfa okręgu Los Angeles dyrektorowi więzienia stanowego, iżby rzeczony dyrektor więzienia wykonał wyrok i pozbawił cię życia w 19 dniu września, roku pańskiego 1935, w sposób przewidziany przez ustawodawstwo stanu Kalifornia i niech Bóg się nad tobą zmiłuje”.
Już od początku powieści czytelnik wraz z Robertem znajduje się na sali sądowej, gdzie ten opowiada, dlaczego zabił Glorię. Autor bowiem nie skupia się na dylemacie kto zabił, ale dlaczego to zrobił. W trzynastu rozdziałach bez ubarwień została opisana codzienność Amerykanów za czasów wielkiego kryzysu. W przejmujący sposób opisano jak na biedzie przeciętnego obywatela zdobywa się krociowe zyski, jak łatwo sprzeniewierzyć wszelkie wartości dla uzyskania chwili sławy i konkretnej korzyści. Stworzony przez Horacego McCoya świat, osadzony przecież w rzeczywistych realiach minionej epoki, pogrążony jest w beznadziei i chaosie. Tu człowiek jest człowiekowi wilkiem. Bardzo wymowny tytuł książki, nawiązujący do wydarzenia z dzieciństwa Roberta, robi piorunujące wrażenie, gdy pozna się wszelkie kierujące mężczyzną pobudki. 

Czyż nie dobija się koni? można właściwie zakwalifikować jako nowelę. Na swoich 150 stronach książka ta zawiera tyle treści i niesie z jednej strony absurdalny, z drugiej jednak przerażająco prawdziwy przekaz. To pozycja depresyjna, dająca do myślenia, taka, którą warto znać i rozpatrywać wedle własnego sumienia. 


Tytuł: Czyż nie dobija się koni?
Tytuł oryginału: They Shoot Horses, Don't They?
Autor: Horace McCoy
Tłumaczenie: Lesław Haliński
Liczba stron: 152
Data wydania (Pl): 18 lutego 2019
Data wydania: 1935
Wydawnictwo: Zysk i S-ka


Recenzja napisana dla bookhunter.pl

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podoba ta propozycja.Dobrze rozumiem, ze ksiazka tyle czasu czekala na ukazanie sie w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, zapowiada się świetna opowieść zawarta na niewielu stronicach. Faktycznie długo czekała na publikację. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi naprawdę zachęcająco. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, to tym bardziej jestem jej ciekawa! Właśnie zamówiłam w księgarni :D Przyjdzie do mnie razem z masą książek Brandona Sandersona xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Może okazać się przyjemna ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zostawiony po sobie ślad. Wszystkie komentarze są dla mnie ogromną motywacją :)